Laureaci Konkursu “O LAUR ADAMA”

I miejsce – Robert Siwiec

Kurtyzana

Ty któryś tu siadłeś
Z czarki sączysz wino
Ona z psem na błoniach
Odwróć głowę popatrz
Szepczesz czarnym gardłem –
Ścisz fontannę myśli

– oto ja
Kokota

Patrzysz marszczysz czoło
Prześwietlasz kimono
W zdobytych puklach czasu
Wypatrujesz złota
W barwach błądzisz szukasz
Kunsztu dawnych orgii

-a to ja
Kokota

Poszarp odrzuć szatę
Ujrzyj proch pod strojem
Milczy bambus żuraw
Krzyczy nieistnieniem
Pomów z wodą żabą
Lilią w martwym stawie
Zmarnowanym cieniem

II

Karmiłam płatki uszu kłamstwem komplementem
Prosiłam biodrami dłońmi aby spadły deszcze
Parzyłam herbatę drżeli powtarzali ukłon
Jęczeli tężeli łykając powietrze

Czułam męskie ciała zgięte moją wolą piłam napar władzy
Która każe porzucić miecz honor w zgięciu fałdzie szaty
Jej czerwieni i czerni zaufać bushido
Wasalom piesi dłoni kobiecego śmiechu jednej zapłaty
Ten który stracił władzę w lędźwiach podniósł ostrze święcił harakiri
Jak potem mówiono odszedł od zmysłów nie moja w tym wina
Podsycałam zazdrość pomnażałam hojność ginęli szczęśliwi
W pojedynkach otwierali brzuchy dokarmiała glebę spieniona sangwina
Odprawiałam grymasem żony samurajów żałosne owady
Ciężkie kłody płodności warsztaty poczęcia piastunki owadziąt
Pozbawione piękna gracji oraz najważniejszej sztuki
Sapiące w parach potu ryb sake dyszące nad kadzią

III

Zgięcie szaty w talii czerwień żółć samotność
Skrywam pod pudrem głuchoniemą ranę
I czerń
Choć od wieków płaczę w kraju sepii
Odwróć głowę spójrz na ścianę

IV

Pies zasypia
Oczy lepi.

 

II miejsce – Anna Piliszewska

Adamus

Pamiętam leniwe lato. Sennym światłem na stokach
Anioły fastrygowały spękaną od suszy ziemię, a ty
Pasłeś bawoły. Zbierałam wtedy bawełnę i myślałam
o ciotce z sąsiedniej wioski, która z wielbłądziej
wełny robi swetry na drutach, pierścionku z okrągłym
oczkiem i o nowych pończochach. Zachmurzyło się

w chwili, gdy mnie naraz dostrzegłeś. Pomachałam ci
chustką. Wzułeś stare sandały i widziałam jak zbiegasz
z pręgą cienia na piersiach, z grymasem jakby ta pręga
zadawała ci ból. Jakież to barwne raje obiecałeś mi
wtenczas, że uciekłam od matki, by dzielić z tobą
twój szałas? Byłeś przy mnie gdy prałam, gdy rodziłam

bliźnięta. Byłam, kiedy płakałeś, bo twój pan sprzedał
stado i trzeba było opuścić oswojone przestrzenie.
Krzyczałeś jak zbite dziecko, więc gładziłam ci włosy i
Przypomiałam moment, gdy w jaskini Lascaux
Malowałeś zwierzęta. Wtedy było podobnie; dobry czas
Się wyczerpał, więc musieliśmy odejść. Szliśmy nadzy,

Odziani w jedwab i zgrzebne płótna, na niezliczonych
Traktach odciskałeś ślad stóp, zmieniałeś maski, imiona,
Zawody, nacje, nastroje, gubiłeś mnie jak się gubi
Grzebyk, portfel, pęk kluczy albo figowe listki. Lecz
Zawsze odnajdywałeś – więc chwytałam twą rękę,
Wyciągniętą do zgody, bywałam dla ciebie pawiem, płową

Łanią, biedronką, a ty dla mnie tygrysem, świetlikiem albo
Tyfonem. Sunęły armady wieków. Owiewały nas wiatry
Z oceanów i z gór. Coraz częściej znikałam z twoich myśli
I wtedy w przeciążonej pamięci naprawiałam ci pilnie
Kręte drogi do domu. Wołałeś mnie imionami
Penelopy, Ariadny, Saskii i Beatrycze. Kaprysiłam,

Że wolę nas z obrazu van Eycka, Klima albo Memlinga,
A ty śmiałeś się. Naraz zamawiałeś taksówkę, żeby zdążyć
Na jakieś bardzo ważne zebranie. Stękały dźwigary godzin
Nocami śniła się sól. Kiedyś, gdy cię dostrzegłam z mieczem
pośród gruzowisk, sądziłam, że mnie nie poznasz – lecz
upuściłeś oręż, z powiek starłeś popioły. Prosiłeś, by cię
nakarmić i łagodnie kołysać w malowanej kolebce. Podałam ci
chleb i nóż, a gdy już się najadłeś przyniosłam jabłko z
ogrodu. Nic nie rzekłam, bo po co? Jesteśmy niczym dwie
rzeki – nie zawrócisz do źródła, nie z naszego rozkazu
obraca się koło zdarzeń, a ja, niosąca życie, pilnie
biegnę za tobą – z listkiem figi u łona, z cierpliwością.

I butą , z motyką i wiecznym piórem, z Kielc, z Elizjum i z Troi,
Z Trylogii i Odysei, ja ostatnia i pierwsza,
Ja z salonów i slumsów, ja w bikini i w futrach, ja głupia
I wykształcona – z zakazanym owocem,
Ja Hawwa-Laura-Izolda, ja z obrazu Memlinga. I Rubensa,
I Klimta. . .

 

III miejsce – Mirosław G. Majewski

Chleb z wodą i cukrem

chleb chlebek chlebuś…
chlebuś tak pięknie pachnie chlebem
przełykam ślinę
z szuflady wyciągam długi nóż
przyciskam chleb do piersi
kroję
krzywo
z jednej strony cieniutko
grubo z drugiej
w mieszkaniu nie ma nikogo
rodzice są w pracy
a babcia poszła na chałupki
patrzę w okno
za oknem
podwórko
za podwórkiem
szosa
za szosą betonowy płot
za nim tory
otwieram górną szafkę kuchennego kredensu
ale nie widzę
margaryny
jest tylko pusty słoik po śliwkowych powidłach
do moich uszu dobiega gwizd parowozu
widzę kłęby dymu i pary
słyszę metaliczny stukot kół
pochylam się
z dolnej szafki wyciągam szarą torebkę z cukrem
ostrożnie posypuję nim suchą kromkę chleba
ciężko wzdycham podchodząc do żeliwnego zlewu
odkręcam delikatnie kurek mosiężnego kranu
reguluję strumień
parowóz gwiżdże jak szalony
słyszę huk zderzaków
który nie robi już na mnie żadnego wrażenia
woda kapie na posypaną cukrem kromkę
kap kap kap
otwieram usta
gryzę
zerkając na zdzierany kalendarz
22 lipiec 1968
chleb chlebek chlebuś

 

 

WYRÓŻNIENI W KONKURSIE “O LAUR ADAMA”

 

Jeśli zostaniesz ze mną – MIROSŁAW KOWALSKI

to za moją przyczyną
masz same białe plamy na zachodach słońca
i szramę na brzuchu po cesarskim cięciu
jest ci wierna jak ten pies
który żyje z nami na kocią łapę

za psa i zachody nie daliśmy ani złotówki
za to haracz z pokruszonych wieczorów
płacimy nocnej lampce

wiesz że nie będzie stabilnie
jeśli zostaniesz ze mną
ale twoje będą wszystkie piąte koła u każdego wozu
i zawsze możesz liczyć na zeszłoroczne śniegi
wielkie słoje musztardy będę ci znosił po każdym obiedzie

z rzeczy bardziej praktycznych mogę zapewnić
wiklinowe kosze i siatki plecione z suchych traw
pełne żywicznego dymu
i co jakiś czas klejnot zimorodka nad stawem
będziesz mogła zastawić ze mną więcierze
na ławice święcących ryb widmowych
które przepływają nad naszym dachem

jeśli zostaniesz ze mną
to tylko twoje będą
strzyknięcia w drewnianych kręgosłupach dni
i będziesz miała przyrośnięte do stóp
pokręcone ścieżki i bezdroża

 

Walizka – ZDZISŁAW DRZEWIECKI

co zapakujesz do tej jednej walizki
w przeciągi kilkunastu minut
portret rodziców
zdjęcia dzieci
czy jedwabną bieliznę
może wspomnienia z ostatnich wakacji w Rzymie
walizkę masz solidną skórzaną
zwiedziłaś z nią pół świata
naklejki drogich hoteli
jeszcze dziś pobudzają zmysły
to teraz będzie twój świat twój dom
całe życie utkane z tylu różnych motywów
upchane w jednej chwili kolanem

 

Człowiek karmiący hieny – MAGDALENA CYBULSKA

Przychodzą, podobno je oswoił. Przywołuje je w ich języku.
Poznał ich alfabet. Krótkie słowa, którymi się porozumiewają.
Hieny przybywają, bo to łatwy posiłek. Siwieję, gdy on karmi hieny.
Następnym razem, będę udawać, że mnie nie ma. Powiedział,
że pewnego dnia nauczy mnie jak je oswoić. Przełykam literę po literze
ich języka. Czuję ich uścisk szczęk.

Nie mają siły aby uciekać. Ziemią czeka aby ją obsiać. Na niebie pewnie
nigdy nie powieszą chmur. Bo teraz jest obce i przynosi śmierć. Są za
starzy by zaczynać wszystko od początku. Ostrzelali cerkiew. Nie wiem
czy prawosławni święci przeżyli. Wszyscy boją się zajrzeć do środka.
Pewnego dnia nastąpi koniec świata. Może on już nastąpił. Tylko nikt
nie chce się do tego przyznać. Wszyscy szepczą, ukrywają się. Na razie
cisza. Jakby nie istnieli. Jakby ich nie było. A przecież trzeba to
wszystko posprzątać. Gruzy odgarnąć.

W muzeum historii naturalnej widziałam wypchane hieny. Zastygły w bezruchu.
W oczach-guziczkach mrok. Dotknęłam ich sierści. Nadal była dzika.


1. Ogólnopolski Konkurs Poetycki “O Laur Adama” 2022 – Jury w składzie: Adam Ochwanowski, Adam Ziemianin, Adam Gwara. Organizatorzy: Adam Jarubas – Poseł do Parlamentu Europejskiego, Ośrodek Kulturalno-Historyczny “Beldonek” oraz Pińczowskie Samorządowe Centrum Kultury. Patronat medialny – “Moja Przestrzeń Kultury” (MPK).