SZYMCZAK: Młodzi w hołdzie Korze
“Nogi, nogi, setki nóg, tupią, tupią, tup, tup, tup… Szczurze plemię…”. Dwanaście czarnych krzeseł, sześć par w czarnych garniturach, tyleż samo kobiet, co i mężczyzn, młodych, dojrzałych, skupionych twarzy. Bose stopy, dłonie zaciśnięte na kolanach, rozdygotane palce. A do tego niebanalny dźwięk kontrabasu i wtórującego mu pianina. Na wirtuozów obsługujących te dwa instrumenty warto zwrócić szczególną uwagę.
Tak zaczyna się spektakl pt. “A planety szaleją… Młodzi w hołdzie Korze” w reżyserii Anny Sroki-Hryń. Powstał w ramach zajęć ze studentami Teatru Muzycznego Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie, a jego premiera miała miejsce już w 2021 r. Od tego czasu minęły trzy lata, spektakl zaś nieustannie święci triumfy.
Miałam mieszane uczucia, kiedy 1 marca 2024 r. wraz z córką pojechałyśmy do Teatru Współczesnego (Scena w Baraku) w Warszawie. Jedna z koleżanek szepnęła mi bowiem do ucha, że słyszała od kogoś, iż spektakl nie powala na kolana. Czy to możliwe – zastanawiałam się – że ktoś mógłby spartaczyć utwory Kory? Trochę nie mieściło mi się to w głowie, ale niepewność pozostała i trwała nawet wtedy, gdy usiadłyśmy już na widowni. Już po pierwszych taktach wiedziałam, że moje obawy były niepotrzebne.
Scena w Baraku to proste i skromne, wręcz ascetyczne miejsce. Na widowni nie ma typowych dla teatrów foteli, zamiast nich stoją zwykłe, drewniane krzesła. Scena znajduje się na poziomie ich pierwszego rzędu, więc widzowie mają aktorów na wyciągnięcie ręki. Ta bliskość jest wręcz namacalna, rzekłabym – intymna. Ściany, sufit i podłoga są czarne. Aktorzy ubrani w czarne garnitury siedzą na czarnych krzesłach. W oczy jedynie rzuca się krwista czerwień szminki na ustach aktorek oraz czerwony lakier na ich paznokciach. Ciemność rozpraszają wiązki zamglonych świateł.
Szesnaście utworów z repertuaru grupy Maanam tworzy 65 minut niezwykłego widowiska. Mogłabym z osobna opisać interpretację każdego z nich, ale nie zrobię tego, ponieważ proponuję Wam zobaczenie sztuki na żywo. Artyści oddają hołd Korze – piosenkarce, Korze – niezwykłej kobiecie i Korze – poetce. Dla mnie bowiem Kora jest poetką przełomu XX i XXI wieku, zaś jej teksty to kwintesencja wszelkich tęsknot. Człowiek zagubiony w relacjach ze światem i z samym sobą nie dostrzega szczęścia, miłości, życzliwości. Bo przecież jego życie “…płynie bez pośpiechu, Bez uśmiechu i bez grzechu, Bez smutku, strachu, bez radości, Bez nienawiści, bez miłości”. I tylko “planety się śmieją”, obserwując z bezpiecznej odległości naszą autodestrukcję. Nie ma bowiem utworu w repertuarze Maanamu, w którym Kora nie wbiłaby szpili w nasze sumienia.
Artyści ze Sceny w Baraku robią absolutne show śpiewem, ruchem, tańcem, każdym dopracowanym gestem. Śmiech, westchnienie czy łza na policzku, są absolutnie doskonałe. I wierzcie mi, wśród publiczności panuje idealna cisza. Mam wrażenie, że każdy tak jak ja, wstrzymuje oddech w oczekiwaniu na kreację kolejnej kompozycji. “Boskie Buenos” w skrzydłach anioła – symbolu dobra – przeraża mnie swoim finałem. Oryginalny “Lipstick On The Glass” jest bardzo rytmiczny, tutaj zaś – w męskim wykonaniu – emanuje elegancką namiętnością. Zaraz potem wstrząsa mną wykonanie utworu “Paranoja jest goła”, pełne zagubienia, strachu i dużej dozy szaleństwa.
Całkowicie zaskoczył mnie kawałek “Stoję, stoję, czuję się świetnie”, przy którym na koncertach Maanamu każdy rytmicznie i wesoło podskakiwał. Teraz, w zwolnionym tempie słowa “Ruch, gwar, blask dookoła, A oni siedzą, jeszcze nie leżą” oraz “Nie muszę siedzieć, wcale ach wcale. Czuję się świetnie, ach jak przyjemnie”, nabierają zupełnie innego znaczenia. Są jak rozpaczliwe wołanie o pomoc. Aktorzy, siedząc na krzesłach, upadają jeden po drugim, na podłogę. W “Szarych mirażach” ponownie odnajduję przekaz, że lepiej być “nikim”, by móc pogadać z drugim człowiekiem. Po “Krakowskim spleenie” publiczność bije brawa na stojąco i zdaje się, że owacjom nie będzie końca. Wtedy, na bis, otrzymujemy “Kocham cię, kochanie moje” w wykonaniu młodzieżowym i cudownie optymistycznym. I może dlatego wstępuje we mnie nadzieja, że mamy jeszcze szansę, by odmienić świat, choćby ten nam najbliższy.
Podsumowując, niebanalność i kreatywność wykonania oceniam na szóstkę. Nie uwierzę już w podszepty innych, że spektakl jest “taki sobie”. Dla mnie jest mistrzowski. Na mojej 16-letniej córce, która nie miała już okazji skakać pod sceną na koncertach Maanamu, także zrobił niemałe wrażenie. Skąd to wiem? Bo dziś stwierdziła, że musi zaprojektować dla siebie T-shirt z poezją Kory. Na koniec, dla zainteresowanych, podaję tytuły utworów wykorzystanych w spektaklu: “Oddech szczura”, “Luciolla”, “Szał niebieskich ciał”, “O! Nie rób tyle hałasu”, “Się ściemnia”, “Cykady na Cykladach”, “Żądza pieniądza”, “Boskie Buenos”, “Lipstick on the glass”, “Paranoja jest goła”, “Stoję, stoję, czuję się świetnie”, “Och, ten Hollywood”, “Szare miraże”, “Nie poganiaj mnie, bo tracę oddech”, “Krakowski spleen”, “Kocham cię, kochanie moje”.
IZABELA SZYMCZAK
Teatr Współczesny w Warszawie (Scena w Baraku) – “A planety szaleją… Młodzi w hołdzie Korze”. Autorzy utworów – Olga Jackowska i Marek Jackowski. Reżyseria – Anna Sroka-Hryń. Kierownictwo muzyczne i aranżacja oraz pianino – Mateusz Dębski. Kontrabas – Wojciech Gumiński/ Mateusz Dobosz. Występują: Ada Dec, Natalia Stachyra, Karolina Piwosz, Aleksandra Boroń, Maja Polka, Jagoda Jasnowska, Olga Lisiecka, Małgorzata Kozłowska, Maciej Dybowski, Mikołaj Śliwa, Juliusz Godzina, Wojciech Melzer, Maciej Kozakoszczak, Tomasz Osica.
Spektakl trwa: 65 min. (bez przerwy), rekomendowany dla widzów od 12 lat. Spektakl powstał w ramach zajęć dydaktycznych w Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie.