WOJDALSKI: Odwrócony Teatr

Rys. Pixabay.com

(Pokój, kilka rekwizytów. Widownia w półcieniu Na scenę wchodzi AKTOR PIERWSZY, krząta się, nalewa sobie kawy. Poprawia koszulę, odstawiając kubek. Dostrzega widzów w pierwszych rzędach.)

AKTOR PIERWSZY
Po co tu przyszliście? Oglądać nas i słuchać? A my mamy udawać, że was nie widzimy. Mamy udawać, że was… nie ma? Tymczasem mamy mówić. Grać rolę, którą nam dla was napisano? (pauza, pije kawę) Wy nie chcecie wiedzieć, chcecie słyszeć. Udawać, że scena jest tylko dla nas. A wy…? Siedzicie bezpieczni w swoich fotelach. Bo za to zapłaciliście, bo jest wam wygodnie. (ostatnie słowo podniesionym tonem) Wyjdziecie stąd na ulice oczyszczeni. Bo przeżyliście coś, za czym tęsknicie. Ale tego już … nie ma. Przez was. Słyszycie? (chodzi po scenie) Skrzypi. Jak w domostwach waszych wspomnień. Gombrowicz, Ferdydurke, Czechow… Chcecie być na tej scenie. Dlatego oddajecie nas w łapy autorów, którzy piszą nas jak jakieś lalki w tym waszym teatrzyku! (gestykuluje) Wszystko to dla was. (wskazuje na scenografię: stół, wazon, meble i krzesła) Spójrzcie!

(Na scenę wchodzi AKTORKA. Widownia ciemnieje.)

***

(Słychać odgłosy codzienności: brzęk szklanek, sztućców, śmiech, otwieranie szafki.)

AKTOR PIERWSZY
Kochanie, chodź do mnie na chwilę.

(AKTORKA podchodzi bliżej.)

AKTOR PIERWSZY
Spójrz, mamy gości. Państwo przyszli specjalnie, by ciebie zobaczyć, żabciu.

AKTORKA
Ci … państwo?

(Zawiesza wymownie wzrok na publiczności, jakby jej wcześniej nie widziała.)

AKTOR PIERWSZY
Tak. Ci. Obróć się ładnie, proszę.

AKTORKA

(Odwraca się, podwija rąbek spódnicy, dyga zdziwiona.)

AKTOR PIERWSZY
Oto moja żona. Ładna, nie? Taką mi ją daliście. Ślicznotka. O! Tak jak pani w drugim rzędzie! Nawet włosy te same. (wskazuje palcem osobę) Chyba jest pani żoną reżysera … (osoba na widowni zaprzecza ruchem głowy) Kochanka? Dziewczyna? Nie…? (macha ręką) To już bez znaczenia. W tym wszystkim to mi już tylko Raskolnikowa brakuje.

(Rozlega się pukanie do drzwi.)

AKTOR PIERWSZY
Otworzysz?!

(Aktorka podchodzi i otwiera drzwi. W drzwiach staje RASKOLNIKOW.)

AKTORKA
Dzień dobry.

AKTOR PIERWSZY
Ot, diabeł z pudełka…

RASKOLNIKOW
Jaki diabeł?

AKTOR PIERWSZY
Ich się spytaj.

(Nie przerywając jedzenia obiadu, zwraca się do AKTORKI.)

Kochanie, podasz jeszcze jeden talerz?

AKTORKA

(Podaje talerz na stół i nalewa zupę.)

RASKOLNIKOW

(Rozglądając się)

Oni to kto?

AKTOR PIERWSZY
Nasi widzowie. Spytaj o to Fiodora, on ci odpowie.

RASKOLNIKOW
Fiodor … Nie znam. Czarcie sztuczki!

(Na scenę wchodzi CZARNY KOT.)

CZARNY KO
Diabeł? A Mistrz gdzie?

AKTOR PIERWSZY
Jak znam życie, zaraz wyjdzie z szafy.

(Ostrożnie odwraca się i uważnie patrzy na mebel.)

Nasz kot gada, to jeszcze Małgorzata by się przydała.

AKTORKA
Tak?

AKTOR PIERWSZY
Ach! Przecież moja żona to Małgorzata. Jak mogłem zapomnieć… Kto pisał ten tekst?

RASKOLNIKOW
Jak to kto? Pisał? Ja szedłem do lichwiarki, a potem… Tak w ogóle to co wy tu robicie?

AKTOR PIERWSZY
Czekamy na Godota. Tylko, cholera, jakoś przyjść nie może… (śmieje się) Z tego wszystkiego to dobre, że Hamlet ma urwanie głowy, bo i jego by tu… A właśnie! Gdzie podziałeś siekierę?

RASKOLNIKOW

(Zmieszany.)

Ale… ja tylko…

AKTOR PIERWSZY
Spokojnie, Rodia. Tak się składa, że oni wszystko wiedzą. Jak trwa, i jak się kończy. Wiedzą nawet, co zrobisz. I dlaczego. Bo jesteśmy zdaniami na kartkach ich książek. Czasem wśród nich pojawia się autor. I wtedy… pojawiasz się ty. A nasz kot zaczyna mówić, zupełnie jak teraz.

(RASKOLNIKOW obraca się do publiczności, podchodzi do widowni. AKTOR PIERWSZY widzi tylko jego plecy, nie widzi, co robi. Wchodzi AKTOR DRUGI. Zachowuje się, jakby nie zauważył obecności RASKOLNIKOWA. Ten krąży przy pierwszym rzędzie, wpatruje się w twarze. Przystaje. Mówi coś po rosyjsku. W zgiełku trudno go zrozumieć. Wraca; przechodzi przez scenę, znika w kulisie.)

AKTOR DRUGI
Ty, kto to był ten facet, co tu był? I gdzie się podział?

AKTOR PIERWSZY
Nie ma go.

AKTOR DRUGI
Jak to nie ma? To gdzie on …?

AKTOR PIERWSZY
Raskolnikow jak to Raskolnikow. Pewnie poszedł ukatrupić staruchę.

(CZARNY KOT przechadza się po pokoju i cichutko pogwizduje pod nosem.)

AKTOR DRUGI
Ty … to widzisz?! To znaczy – słyszysz?

AKTOR PIERWSZY
Tak, słyszę, ale jego nie ma.

AKTOR DRUGI
Jak to… nie ma? Skoro jest.

AKTOR PIERWSZY
Nie ma go, mówię ci. Gosia, czy nasz kot gwiżdże?

AKTORKA

(Zdziwiona.)

Jaki kot? My nie mamy kota.

AKTOR PIERWSZY
No widzisz?

AKTOR DRUGI
Nie widzę.

AKTOR PIERWSZY
A widzisz. Jego nie ma. Nawet nas, ciebie nie ma.

***

(Scena ciemnieje, a po chwili światła zapalają się. Na stole pojawiają się szachy, butelka wódki i siekiera.)

AKTOR DRUGI

(Przestraszony.)

Co tu robi ta … (Patrzy w kierunku stołu.)

AKTORKA

(Wydając krótki okrzyk zaskoczenia.)

…ta butelka wódki, chciałeś powiedzieć?

AKTOR DRUGI
Siekiera!

(Wskazuje palcem na przedmiot)

AKTOR PIERWSZY
Zobaczymy, czy dobra, jak otworzymy. (chwyta butelkę i czyta etykietę) Rosyjska! A! Siekiera. To pewnie Raskolnikowa. Spróbujemy?

AKTOR DRUGI
Chyba się przyda…

AKTOR PIERWSZY
Tak to jest. Tu Boga nie ma. I diabła z pudełka. Też nie ma. Ciebie nie ma. Tylko oni…

(Nalewa do kieliszków, wznosi swój i zastyga.)

***

(Ciemność, znowu jasno, na scenie AKTOR, stoi z rękami w kieszeniach.)

AKTOR PIERWSZY

(Zwraca się do publiczności.)

Jak tylko wspomniałem Raskolnikowa, zjawił się. Skoro tylko ten przemówił, stała się siekiera, wódka i szachy. Więc chyba nas słuchacie … Skoro tak, to nie jesteśmy tylko w kacich łapach waszych autorów. Skoro nas słuchacie, to … Istniejemy. Jesteśmy ludźmi. Skoro odpowiadacie za nas tylko częściowo, to my możemy … pisać was. Stworzyć postać to odpowiedzialność. Za życie cudze, czyli… nasze. Pozostawieni sami sobie jednak żyjemy. I potrafimy do was przemówić.

***

(Światła na widowni i na scenie przygaszone. Na scenie cztery krzesła. Wchodzą AKTOR PIERWSZY, AKTORKA, AKTOR DRUGI i CZARNY KOT.)

AKTOR PIERWSZY, AKTORKA, AKTOR DRUGI i CZARNY KOT

(Deklamują chórem)

Z kogo się śmiejecie? Sami z siebie się śmiejecie.
Kogo się boicie? Sami siebie się boicie.
Kogo podziwiacie?…

(Na scenie i na widowni zapada ciemność.)

KONIEC

PAWEŁ WOJDALSKI