Kiedy najdzie mnie wena, powstają najlepsze historie – wywiad z Marleną Rytel, pisarką, animatorką kultury i wydawcą

Fot. Piotr Semik. Na zdjęciu Marlena Rytel.

– Na jednym z portali przeczytałem o Tobie, że jesteś autorką książek i blogerką, a także inicjatorką akcji “STOP kradzieży książek w Internecie”. Czy mogłabyś zdradzić coś więcej o sobie Czytelnikom “Mojej Przestrzeni Kultury”?
– Zaczynałam od prowadzenia bloga. Choć słowo “prowadziłam” jest trochę na wyrost   – raczej próbowałam prowadzić. Dziś ze wstydem przyznaję, że w tekstach, które tam umieszczałam, roiło się od błędów interpunkcyjnych. Poza tym, to był czas, kiedy dopiero poznawałam tajniki pisania na klawiaturze… Oczy mi krwawią, gdy sobie o tym przypominam. Tam też opublikowałam fragment swojej pierwszej bajki, która została ciepło przyjęta, a nawet pochwalona przez jedną z pisarek. To był czas, w którym ze względu na stan swojego zdrowia musiałam zrezygnować z pracy na etacie i przejść na rentę. Jako że nigdy nie należałam do osób, które spokojnie usiedzą w jednym miejscu dłużej niż tydzień, postanowiłam pójść za ciosem i wydać książeczkę dla dzieci. “Sebastian i Przyjaciele”, bo taki ma tytuł moja pierwsza bajka, zyskała grono czytelników nie tylko wśród najmłodszych, ale i ich rodziców. Obecnie nie jest już dostępna na rynku, ale zastanawiam się nad jej wznowieniem. Poza tym, jestem takim sobie zwykłym obywatelem. Przez prawie czterdzieści lat mieszkałam w najpiękniejszej dzielnicy Warszawy – na Bielanach, o których wspomniałam też w swojej książce “Kiedy znów zaświeci słońce”. Jedna z bohaterek mieszka przy ulicy Płatniczej.

– Na czym polega akcja “STOP kradzieży książek w Internecie” i skąd wziął się pomysł, żeby ją zorganizować?
– Akcja “STOP kradzieży książek w Internecie” polega na uświadamianiu społeczeństwa, iż pobieranie książek z nielegalnych stron internetowych (czytaj: pirackich) jest taką samą kradzieżą, jak każda inna. Dlaczego oburza nas fakt, że ktoś ukradnie nam portfel z pieniędzmi, okradnie sklep spożywczy, a nieuczciwy pracodawca nie wypłaci pensji, a nie oburza nas to, iż ktoś okrada autora i wydawnictwo z pieniędzy, które powinni zarobić, gdyby ci, którzy pobierają pliki z książkami, poszli do księgarni i uczciwie kupili egzemplarz? Przecież chodzi tu o kilka, a nawet kilkanaście tysięcy złotych! My tracimy, a piraci śmieją nam się w twarz. Tworzą się tajne grupki na Facebooku, w których można udostępniać pliki. Niestety, obawiam się, że nawet zabezpieczenia na e-bookach nic nie dają. Dlatego na obecną chwilę zrezygnowałam w swoim wydawnictwie z e-booków. Słyszałam o przypadkach, gdzie piraci skanowali całe książki i wrzucali je na pirackie strony. Czemu to miało służyć? Nie wiem… Przecież zeskanowanie całej książki pochłania mnóstwo czasu i energii. To już lepiej i szybciej zamówić egzemplarz w księgarni internetowej, tym bardziej że można go kupić już za dwadzieścia złotych! To mniej niż zrobienie paznokci u kosmetyczki czy kupno dobrej kawy! Niestety, odnoszę też wrażenie, że w naszym kraju nie ceni się pracy autorów, a tych, którzy próbują walczyć z piractwem, nazywa się miernotami i grafomanami. To linia obrony wszystkich tych, którzy te pirackie działania popierają, a nawet z nich korzystają.

– Wiem, że od niedawna jesteś też wydawcą. Jakie książki wydajesz? Którą z nich szczególnie mogłabyś polecić naszym Czytelnikom ?
– Trudne pytanie. To tak, jakby zapytać rodzica gromadki dzieci, które z nich kocha najbardziej. Moje wydawnictwo, choć działa od listopada ubiegłego roku, tak naprawdę dostało wiatru w żagle dopiero niedawno. Wcześniej sama sfinansowałam wydanie książki, czyli self publishing. “Jak przeżyć trudne chwile i nie zwariować” to lekki i zabawny poradnik o samotnym rodzicielstwie. I choć pisany w żartobliwym stylu, nie brakuje w nim również życiowych porad. Opisałam w nim głównie przykłady ze swojego życia, choć nie tylko. Przez ponad dziesięć lat byłam samotną matką z trójką dzieci, więc szkołę przetrwania zaliczyłam na mocną piątkę! Aktualnie przygotowujemy debiutancką powieść Grega Lindblada “Wirus Władzy” oraz tomik poezji Mariusza Lewandowskiego. Obydwie pozycje swoją premierę będą miały na początku września. We wrześniu natomiast kolejny tomik poezji, tym razem uznanej poetki Ani Jakubczak. Wydawnictwo Acomitam dopiero zaczyna się rozwijać, ale jak na inicjatywę, która startowała od zera, całkiem nieźle sobie radzi. I mam nadzieję, że w dalszym ciągu będzie szło do przodu. Od niedawna działa też mój sklep internetowy acomitam.sklep.pl, w którym, oprócz książek moich autorów, będzie można zaopatrzyć się w odzież damską, męską, biżuterię, i inne akcesoria.

– Za Twoją najlepszą książkę uważa się “Kiedy znów zaświeci słońce”. Dlaczego warto po nią sięgnąć?
– Wszystkie moje książki są całkiem niezłe, że tak powiem nieskromnie, ale faktycznie, “Kiedy znów zaświeci słońce”  to moja, jak do tej pory, najlepsza książka. Może dlatego, że na wskroś życiowa? Opisałam w niej nie tylko proces uzależnienia od alkoholu, ale również etapy przemocy domowej. Opisałam to, co dzieje się w tysiącach domów w Polsce. Ta książka jest tak prawdziwa, że aż boli samo myślenie o niej. Nie ma chyba osoby, która czytając ją nie wzruszyła się do łez. Wyznam w tajemnicy, że wzruszali się nawet mężczyźni, którzy mieli okazję ją przeczytać, choć słowo “nawet” zabrzmiało prawdopodobnie zbyt dyskryminująco. Przecież nie od dziś wiadomo, że po tym świecie chodzą też mężczyźni wrażliwi i empatyczni. Powiem więcej! Kiedyś, leżąc w szpitalu, z nudów przeczytałam ją już po składzie, gotową do druku. Podeszłam do lektury na chłodno, to nie była moja książka. Po prostu książka autora. Zarwałam noc, nie mogłam się oderwać! Wzruszałam się do łez… Ktoś może zarzucić mi brak skromności, ale nic na to nie poradzę, bo ta książka jest bardzo dobra! Każdy powinien ją przeczytać, a zwłaszcza osoby tkwiące w chorych, toksycznych związkach. A ci, którzy nigdy nie doświadczyli jakiejkolwiek przemocy, powinni ją przeczytać, aby uzmysłowić sobie, że ten problem naprawdę istnieje. I wbrew pozorom dotyczy nas wszystkich. Jeśli widząc lub słysząc, co dzieje się u sąsiada, nie reagujemy, to jesteśmy współwinni. Takie są moje odczucia.

– W książce “Kiedy znów zaświeci słońce” napisałaś, że “całe życie to pasmo nieszczęść oraz tułaczki po obcych kątach”. Czy w życiu prywatnym również wyznajesz tak wielki pesymizm?
– W życiu prywatnym jestem większą optymistką, w przeciwnym razie nie doszłabym do punktu, w którym jestem teraz. Oczywiście, to nie jest tak, że nie miałam chwil zwątpienia, bo byłoby to kłamstwem. Miałam, wielokrotnie. Chwile zwątpienia, czarne myśli, różne wahania nastroju, ale równie szybko stawałam na nogi. Wierzyłam w to, że kiedyś i dla mnie zaświeci jeszcze słońce. Nie poddawałam się, bo wiedziałam, czułam, że los odmieni się na lepsze. Taka kobieca intuicja. Teraz powtarzam to swoim koleżankom, znajomym, czytelniczkom, które do mnie piszą. Mimo, że jest trudno i być może nie widzimy już wyjścia z sytuacji, to jednak warto, ostatkiem sił, podnieść się i pójść dalej, zrobić jeszcze jeden mały kroczek. Nigdy nie wiadomo, co kryje się za najbliższym zakrętem na drodze naszego życia. Tak jak mówiłam wcześniej, sama wychowywałam i utrzymywałam troje dzieci, był taki okres w moim życiu, że musiałam wybierać między rachunkami, a nowymi butami dla dzieci. Dużo wsparcia i pomocy otrzymywałam od ludzi z zewnątrz. Znajomych, przyjaciół, rodziny, nauczycieli. A i sama sporo robiłam, aby poprawić swoją sytuację. Wciąż szukałam nowych możliwości zarobku, aby utrzymać siebie i dzieci, inwestowałam w wykształcenie. Codziennie powtarzałam sobie, że trudności, które mnie spotykają, są tylko chwilowe, że jeszcze trochę muszę wytrzymać, że na pewno będzie lepiej. Brzmi banalnie, ale mi pomagało, trzymało na powierzchni życia.

– Wydałaś też dwie książki dla dzieci – “Potworną Michasię” oraz “Sebastiana i Przyjaciół”. Co Cię do tego zainspirowało?
– “Sebastiana…” napisałam osiemnaście lat temu. Może dziewiętnaście. Nie stać mnie było na książki dla dzieci, więc postanowiłam sama napisać dla nich bajkę. Tak powstała opowiastka “Sebastian i Przyjaciele”. Później o niej zapomniałam i tak przeleżała kilkanaście lat. Przypomniałam sobie o niej dopiero pięć lat temu, gdy przeszłam na rentę, i choć nie mogłam pracować, to wciąż chciałam być aktywna. Doszłam do wniosku, że skoro na blogu czytelnicy bardzo chwalą mój styl pisania, to co mi szkodzi ją wydać ? Nie chciałam jednak czekać dwóch lat , jak ma to miejsce w tradycyjnych wydawnictwach, i zarobić 10 % od sprzedaży. Postanowiłam wydać ją sama, a ściślej mówiąc w wydawnictwie typu vanity. Dziś wiem, że to był ogromny błąd. Nieopłacalne. Cenowo również. I choć sama świadczę usługi wydawnicze odpłatnie, to jednak oferuję autorom lepsze warunki. Zwłaszcza finansowe. U mnie autor nie płaci czternastu tysięcy za wydanie tomiku poezji liczącego osiemdziesiąt stron, tylko około trzech, czterech tysięcy. Wyręczam autora w samodzielnym wydaniu książki, służę radą i pomocą. W planach mam również ofertę tradycyjnego wydawania, jednak nadesłana propozycja musi zachwycić mnie od pierwszej strony. A wracając do tematu bajek. “Potworną Michasię” napisałam w kilka dni. Jest to bajka z morałem (właściwie to wszystkie moje książki niosą w sobie jakieś przesłanie) napisana w sposób humorystyczny. Wielokrotnie, podczas pisania, śmiałam się sama do siebie . Lubię pisać bajki, bo wtedy sama czuję się jak dziecko. I na pewno jeszcze jakąś napiszę! A inspiracją zawsze są moje dzieci.

– Gdybyś miała napisać książkę na zamówienie, to najchętniej stworzyłabyś romans, poradnik czy wolałabyś pozostać w kręgu literatury dziecięcej?
– Musieliby mi dobrze za to zapłacić! A na poważnie, napisanie książki dla dzieci nie stanowi dla mnie większego problemu. Napisanie powieści również. Pod jednym warunkiem. Musiałabym zamieszkać na bezludnej wyspie, bez telefonu, Internetu i innych wynalazków. Tylko pytanie brzmi, czy umiałabym napisać coś na zamówienie? Generalnie piszę wtedy, kiedy najdzie mnie wena. Wtedy powstają najlepsze historie.

– Nad jaką książką obecnie pracujesz jako pisarka? I czy możemy się w najbliższym czasie spodziewać jakichś nowości z Twojego wydawnictwa?
– Aktualnie nie piszę nic. Z braku czasu. Mam jednak rozpoczęte dwie książki. Również życiowe. Jedna z nich jest oparta na prawdziwej historii. Dopowiem jednak od razu, że nie jest to moja historia. Wolę od razu zaznaczyć, ponieważ kiedyś umieściłam fragment jednej z książek, nad którymi pracowałam. To była opowieść o toksycznej matczynej miłości. Otrzymałam wtedy komentarz od pewnej oburzonej, starszej pani, która zarzuciła mi, że na pewno piszę o własnej matce, i jak tak w ogóle mogę… Otóż nie, nie piszę o matce, ani o ciotce, ani o sąsiadce. Piszę o toksycznej rodzicielskiej miłości, która zawsze była, jest i będzie. Są kobiety, które nie potrafią kochać, niszczą swoje dzieci chorą miłością. Ale czy to na pewno miłość? Tematu drugiej powieści na razie nie zdradzę, ale będzie równie mocna, co “Kiedy znów zaświeci słońce”. Choć będzie bardziej skierowana do młodzieży, to jednak dorośli również powinni ją przeczytać. A może właśnie zwłaszcza dorośli?

Jako wydawnictwo, tak jak wspomniałam wcześniej, wydajemy we wrześniu powieść Grega Lindblada „Wirus Władzy”. Opowieść o dwóch szalonych naukowcach, wspólnym eksperymencie, który zmieni świat. O tajemniczym wirusie rozprzestrzeniającym się na całą ludzkość i ludziach, którzy będą chcieli zniweczyć plan naukowców. Czy to im się uda, i czy na pewno będą do tego dążyć? Oprócz tego zbiór wierszy pana Mariusza Lewandowskiego oraz tomik poezji Anny Jakubczak. Mam nadzieję, że wszystkie nasze pozycje zostaną ciepło przyjęte przez czytelników!

– Bardzo dziękuję za rozmowę, życzę Ci powodzenia i sukcesów w podejmowanych przez Ciebie działaniach.
– Dziękuję.

Rozmawiał:
JAROSŁAW HEBEL