SZMAŁZ: W 107. rocznicę urodzin Kornela Filipowicza

Dla tej książki zarwałam noc. Prawie oślepłam (mały druk) i spóźniłam się do pracy. Tam, w krzyżowym ogniu pytań kolegów, zdradziłam, że powodem spóźnienia była lektura wydanej przez Iskry biografii Kornela Filipowicza autorstwa Justyny Sobolewskiej. Jeden z koleżeństwa, również pasjonat książek, oświadczył, że Wydawnictwo Iskry wypuszcza na rynek tylko dobre książki, z czym absolutnie się zgadzam.

Ale przecież to nie jedyny powód, że sięgnęłam po tę książkę. Odkąd dowiedziałam się, że Justyna Sobolewska (krytyczka literacka, autorka wyboru i posłowia do zbioru opowiadań K. Filipowicza “Moja kochana, dumna prowincja”, wielbicielka i propagatorka jego twórczości) pisze opowieść biograficzną o autorze “Pamiętnika antybohatera” – chodziłam na “książkowym głodzie”. Z taką niecierpliwością czekałam tylko na “Tajny dziennik”…  Jako młoda dziewczyna zetknęłam się z twórczością Filipowicza i pamiętam, że zrobiła ona na mnie wielkie wrażenie. Wtedy jednak pochłonął mnie Miron Białoszewski. Dopiero niedawno wróciłam do Filipowicza “na poważnie”. To zasługa pani Justyny, która w początkach pandemii czytała nam, facebookowym znajomym, jego opowiadania.

Myślę, że każdy szanujący się czytelnik wie, kim był i co tworzył. Trochę zapomniany, teraz został pięknie przypomniany, w wydanej w 107. rocznicę urodzin książce Justyny Sobolewskiej “Miron, Ilia, Kornel. Opowieść biograficzna o Kornelu Filipowiczu”. To opowieść o jednej z największych literackich osobowości XX wieku – człowieku, który “obalał konwencje, odsłaniał zasłonięte strony osobowości człowieka, związków między ludźmi, między ludźmi a rzeczami, rzeczami i rzeczami”.

Ktoś powiedział, że “Filipowicz nie miał biografii. Pisał, łowił ryby i był outsiderem”. Ależ miał! J. Sobolewska pokazała, że jak każdy człowiek (nawet ten z pozoru nudny) niósł z sobą swoją historię. Ona do tej historii dotarła, skrzętnie ją nakreślając na 400 stronach opowieści. To nie jest zwykła, nudna biografia. To rzecz fascynująca z wielu powodów. Autorka pisze o Filipowiczu w sposób szczególny. Serdecznie, ciepło, jak o bliskiej osobie. Z wielkim szacunkiem, nawet z zachwytem, jakby pisała biografię kogoś z rodziny. Wyobraża go sobie w różnych sytuacjach. Widać, że jest z nim blisko. Czyta zakurzoną korespondencję, dociera do dokumentów, osób, rzeczy. Odsłania pisarza, “odtwarza” go z cudzych wspomnień. Wszystko po to, by rzetelnie o nim opowiedzieć. Każdy etap życia Filipowicza został zaprezentowany w taki sposób, byśmy mogli “poczuć się obok”. I to się udaje. Justyna Sobolewska przedstawia nam nie tylko pisarza (książka zawiera fragmenty jego dzieł), ale też pasjonata wędkarstwa i kajakarstwa (szkoda, że nie zainteresował się filatelistyką – napisałby więcej książek). Mamy obraz człowieka, który kochał i był kochany (Jaremianka, Próchnicka, Szymborska), empatycznego obserwatora rzeczywistości, miłośnika zwierząt i przyrody, który “wyprzedzał swoją epokę w postrzeganiu drugiego człowieka i próbach jego opisania”.

Filipowicz miał poglądy wielu z nas bliskie. Jakie? Sięgnijcie po biografię. Wspomnę jedynie o napisanym w latach osiemdziesiątych wierszu “Niewola” i liście do redakcji “Współczesności” zatytułowanym “Protest” (“Chcieliby jeszcze, abym stracił zaufanie do człowieka, a nawet zwątpił w siebie samego? Niedoczekanie – psia wasza mać!”). Brzmią dziś bardzo aktualnie…

Dla tej książki warto zarwać noc. Dziś “oddałam” ją mężowi. Pewnie i on pozaznacza swoje ulubione fragmenty… To pozycja ważna nie tylko dla wielbicieli Filipowicza czy dla miłośników biografii. To książka dla wszystkich kochających dobrą literaturę. Jest pięknie wydana, zawiera unikatowe zdjęcia. Moje ulubione przedstawia młodego Filipowicza z piękną Marią Jaremianką w zagnańskich kamieniołomach, interesujące jest także to podpisane “Skórowanie węgorza z Marią Próchnicką” (mina Próchnickiej bezcenna!).

Będę do tej opowieści wracać, wiem to na pewno. Jest dla mnie ogromnie wartościowa. Do pełni szczęścia brakuje mi tylko dedykacji pani Justyny Sobolewskiej. Powalczę o nią po pandemii. Póki co, czuję się zaszczycona, że wymieniła nas w podziękowaniach: “[…] miłym słuchaczom pandemicznych czytań opowiadań Filipowicza na facebooku dziękuję za ich gorący odbiór i komentarze”. A przecież to ja jestem wdzięczna autorce, że „zaraziła” mnie Filipowiczem. Nie od dziś wiadomo, że fascynacja ze strony autora jest kluczem do rozbudzenia fascynacji w czytelniku.

Czytajcie, Państwo! Warto.

MAŁGORZATA SZMAŁZ


Justyna Sobolewska, “Miron, Ilia, Kornel. Opowieść biograficzna o Kornelu Filipowiczu”, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2020.