CANIĆ: Panaït Istrati – szukając Kyry Kyraliny

Fot. Domena publiczna. Na zdjęciu Panaït Istrati.

Panaït Istrati rzeczywiście nie uważał siebie za pisarza, a zawód miał raczej nieokreślony, ale właśnie takie zbuntowane, wyzwolone dusze zostawiają nam najlepsze dzieła autobiograficzne. Urodzony w rumuńskiej Braili, nad brzegiem Dunaju, często wracał do rodzinnych stron jako bohater swoich opowieści, gdyż w rzeczywistości w bardzo młodym wieku je opuścił, żeby poznać świat. Po ojcu-Greku miał filozoficzne spojrzenie na życie, a po matce-Rumunce – wrażliwe serce. Wędrował po Bliskim Wschodzie, krajach śródziemnomorskich, próbując odnaleźć siebie i swoje powołanie – często bez grosza w kieszeni. Płynnie mówił w języku greckim, gdyż, jak sam wspominał później, w ówczesnej Rumunii “każdy włóczęga znał grekę”. Samodzielnie nauczył się języka francuskiego – i po siedmiu latach już potrafił pisać artykuły.

Jego pierwsze próby pióra jednak nie odnotowały na koncie wielkich braw. Gdy samotność, nędza i tułaczka prawie go zabiły, na niezwykły styl Istratiego zwrócił uwagę sam Romain Rolland, i wkrótce został jego przyjacielem. To właśnie ten autor francuskiej klasyki namówił go do napisania prozy autobiograficznej, a już po sukcesie “Opowieści Adriana Zograffi” Istrati zaprzyjaźnił się z kolejnym znanym literatem – Nikosem Kazandzakisem. Grek był zachwycony przygodami alter ego Panaïta – również “syna rozkochanej Rumunki i dzielnego cefalonidy” oraz jego znajomych.

“Urzeczywistnij dzieło głębsze i trwalsze od ciebie, którego tyś jest tylko łupiną”, powiedział Rolland, i faktycznie, czytając najsłynniejszą z “Adrianowych” opowieści – “Kyra Kyralina” (tłum. Halina Jelenkiewicz-Gądkowa), nigdy nie wiemy na pewno, gdzie kończy się wyobraźnia, a zaczyna życiowa prawda rumuńskiego Greka. Jego Adrian też pragnie uciec z domu, zostać samoukiem i wędrowcem, oraz “kocha tylko ludzi, którzy posiadają serce”.

Jednym z nielicznych przyjaciół Adriana jest Stawro – dużo starszy od niego kupiec jarmarczny. Stawro jest w nim zakochany, ale Adrian go nie osądza, bo wierzy, że jest on tylko “ofiarą przewrotnego życia, i nie ma żadnych złych skłonności” (warto zaznaczyć, że Panaït Istrati jest pierwszym rumuńskim pisarzem, który wprowadził do swojego dzieła wątki homoseksualne). Nie osądza kupca także autor, aludując do spraw “jeszcze bardziej okropnych” – nieludzkiego traktowania kobiet przez mężczyzn “pod nazwą tradycji i obyczajów”. Zanim wrócił do rodzinnej Braili jako handlarz, Stawro spędził prawie całe życie w nieustannym biegu – od ojca-brutala, rozpustnych i groźnych kochanków, strażników haremu, draństw, hańby i… siebie samego. Czy zawsze był tym “zdolnym do występku”, jak nazywał go wspólnik Michail? Kiedyś był tylko najmłodszym, nadwrażliwym dzieckiem swojej pięknej mamy, i nad życie kochał siostrę Kyralinę, która “stroiła się przez cały boży dzień, zajadała najlepsze smakołyki i tańcowała tańce greckie”. Nawet jego imię brzmiało kiedyś zupełnie inaczej – Dragomir.

Świat zabawy był ucieczką dla jego mamy i siostry od okrutnego ojca, który się pojawiał w domu tylko po to, żeby bić małżonkę. Po jednej z takich wizyt kobieta straciła oko i postanowiła uciec razem z dziećmi, ale, załamana z powodu oszpecenia, ostatecznie odeszła sama, zostawiając syna i córkę pod opieką braci. Kyralina pragnie zemsty i namawia wujów do zabójstwa ojca, gdyż Dragomir boi się zemsty Boga. Jego zdaniem, nawet człowiek zepsuty powinien mieć dobre serce, bo inaczej jest martwym, który przeszkadza żyć żywym. Brat i siostra, naiwni i rozpieszczeni, trafiają w szpony dostawcy haremowego, który sprzedaje Kyrę sułtanowi, a przystojnego chłopca zostawia przy sobie jako zabawkę. Choć po dwóch latach jeńcowi udało się uciec, wolność nie trwała zbyt długo, gdyż próbując znaleźć siostrę, musiał zwracać się o pomoc… i po raz kolejny przyjmować zaloty ohydnych patronów. Panaït Istrati ostro krytykuje turecką mentalność, ponieważ islam tych czasów pozwalał wiernemu na zniewolenie chrześcijanina. Pomimo to, pisarz unika stereotypów. Choć większość postaci pozytywnych to Grecy, pokazuje też i “drugą stronę lustra” – przebiegłość i bierność rodaków. Rumuni jego zdaniem często cierpią przez własną głupotę, bo nie zawsze wiedzą, czego chcą, a razem z nimi cierpią ich najbliżsi.

Czy autor “Kyry Kyraliny” popierał homoseksualność? Jego alter ego Adrian woli towarzystwo Stawra i Michaila, niż tych wszystkich dziewczyn, w których jego matka widzi kandydatki na synową. “Mam prawo rozumieć życie tak, jak je odczuwam” – mówi Istrati najpierw jako pan Zograffi, a później jako matka Dragomira, dodając też: “Jeśli jestem jaką jestem, to dlatego, że Pan Bóg tak chce”. Jego Stawro zaś przez długi czas próbuje walczyć z “przewrotnością”, potem nazywa ją “przyzwyczajeniem”, żeby w końcu przyznać się do zakazanej namiętności. Kobietę pisarz postrzega wyłącznie jako ideał platoniczny – przez archetyp matki i siostry, a nigdy kochanki, choć przedstawicielki tzw. płci pięknej darzy ogromnym szacunkiem, wdzięcznością, współczuciem, i nawet daje porady innym, “prawdziwym”  mężczyznom: “Jeśli się bierze do ręki naszyjnik pięknej kobiety, to po to tylko, by dodać dukata, a nie ująć”. Miłość Adriana, Stawra i samego autora jest bolesna, niemożliwa, zagubiona w morzu łez, jednak, czytając “Kyrę Kyralinę”, wciąż wierzymy i szukamy, przecież “człowiek kochający nigdy nie jest sam”. 

Na szczególną uwagę zasługują metafory “nie-pisarza”, które zachwycają. Pod piórem Panaïta Istratiego zdania się “krzyżują podobnie do pchnięć szpadą”, nieznajoma twarz w oknie stara się “przebić wzrokiem ciemności”, a “samogłoski obcego języka brzmią jak szczęk zbroi, a twarde spółgłoski padają jak warczenie bębnów”.

Czy znajduje Stawro vel Dragomir swoją Kyrę i czy cała ta tułaczka, pełna śmierci i kolejnych (ciężkich) przeżyć, ma sens? Na to pytanie, znów metaforycznie, odpowiada Panaït Istrati: “Kłamią, że ziemia jest piękna. Całe piękno tkwi w naszym sercu i póty trwa, póki serce jest radosne”.

ANNA CANIĆ