SEGIET: Spadek

Fot. Pixabay.com

“Wiesz,/ że ludzie nie mają wpływu/ na swoje pochodzenie./ Nie da się zrobić jego korekty./ Rodzimy się jako spadkobiercy/ i darczyńcy,/ ale tak samo potrafimy kochać”. (“Testament”)

Nie wiem, czy ktokolwiek urodzony w Polsce po 1945 roku może powiedzieć, że wojna go nie dotyczy. Oczywiście, każde pokolenie, które przyszło na świat nieco później, już w inny sposób jest dotknięte wspomnieniami. One są już przefiltrowane przez czas. Osoba, która tego doświadczyła i opowiada o tym, co działo się w czasie tych okrutnych lat, ma w sobie inne emocje niż jej słuchacze urodzeni później. Kiedy z kolei oni przekazują to następnym pokoleniom, może dojść do jakiegoś przekłamania.

Kiedy słuchałam opowieści wojennych mojego dziadka, czułam, jakbym wsiąkała w ten czas. Oczywiście nie dlatego, że byłam zafascynowana, wręcz odwrotnie. Te kolczaste lata w słowach z ust mojego dziadka bolały, bardzo bolały. Nie opowiadał mi o “Czerwonym kapturku”, opowiadał o tych, co “zżerali” ludzi naprawdę. Wnikałam w koloryt wojny. Wszędzie było źle, smutno, to był świat w kolorze sepii. Dziadek dał mi go, przekazał w spadku swoją wojnę, swój czas. Po latach sądziłam, że zrobił to, by nie pozwolić zapomnieć. Jednak, prawdę mówiąc, zapewne nie po to mi to opowiadał. Chciał oczyścić siebie z mrocznego czasu – ale nie ma sposobu na wykasowanie przeżyć. Pamiętał wszystko do ostatnich dni życia. Umierając, powiedział: “Liza, bądź mądra”. Nie rozumiałam tego wtedy, dzisiaj odczytuję Jego słowa jako nakaz właściwego życia.

A co to znaczy “właściwie”? Nikogo nie krzywdzić! Żyć tak, żeby nie trzeba było się wstydzić lub – nawiązując do czasów nam współczesnych – gdy postawią nam pomnik, żeby nie trzeba było go później rozbierać. Co jeszcze? Liczyć na siebie, bo życie należy do i zależy od nas samych. Jeśli coś pójdzie nie po naszej myśli, pretensje będziemy mieć do siebie.

Odpowiedzialność to kolejna wartość, którą przejęłam od dziadka.

Ale może najważniejsze, co mi przekazał, to szacunek dla drugiego człowieka. Przecież każdy ma godność. Bez względu na wiarę, pochodzenie, miejsce urodzenia, człowiek jest i będzie człowiekiem. Pomiędzy ludźmi od zarania dziejów są jakieś konflikty, ale to nie znaczy, że trzeba żywić nienawiść do całego narodu czy osób pochodzących z innego niż nasz kręgu kulturowego.

Wiele razy, kiedy słyszałam “nienawidzę Żydów”, zadawałam pytanie: “dlaczego?”. Nigdy nie usłyszałam odpowiedzi, która pomogłaby to zrozumieć. Najczęstsza odpowiedź brzmiała „Nie, bo nie. Oni są okropni”. Nie wiem, co w nich jest okropnego. Mają ręce, nogi, głowę…, u niektórych widziałam pejsy.

Nienawiść do całego społeczeństwa niektórzy mają wpojoną i staje się ona częścią tożsamości. Jednak życie czasem bywa nieprzewidywalne. Znam kobietę, której dziadek był Żydem, a ona od dwudziestu kilku lat po ślubie nie powiedziała własnemu mężowi o swoim pochodzeniu. Pytałam, dlaczego, w odpowiedzi usłyszałam, że on jest antysemitą! Nawet miłość nie wystarcza, żeby komuś otworzyć oczy i pokazać, że nie wszyscy są źli, dobrzy, ładni, brzydcy… We wszystkich społecznościach ludzie są różni.

Dziwne jest u nas rozumienie nienawiści. Niektórzy deklarujący nienawiść do Żydów chodzą do kościoła, modlą się do żydowskiej Matki Boskiej i Jej żydowskiego Syna… Nie znoszą Żydów, a jednocześnie uwielbiają Leonarda Cohena, Jana Brzechwę, Juliana Tuwima…

ELIZA SEGIET