Czas na poezję: MICHAŁ KACZMAREK

Fot. z archiwum Autora. Na zdjęciu Michał Kaczmarek.

Kawalerka

stoją na ławie
cztery piwa w puszce

by zmienić zapach
skórka jabłka w tytoniu

czas nie ma ochoty płynąć
by mieć czyste sumienie
przesuwa wskazówki

nie zdarzy się nic
nie zastukają kolędnicy

pod sufitem gniazda
uwite z dymu papierosowego
w nich niejasne wspomnienia

oznaką nadziei
telewizor od pana Kazimierza
używany ale w dobrym stanie

pytań niewiele
tylko odpowiedzi
gdyby nie wódka mogło być inaczej
gdyby nie telefon próba samobójcza byłaby udana

cisza
nazwana programem w radiowej Dwójce
kolejną książką Dostojewskiego

spokój
którego niektórzy się boją
inni
spłycają w nim oddech
coraz bardziej
bardziej
aż znika

 

Śledząc doniesienia

podmiot liryczny w tym wierszu
zastanawia się nad złem
które jako masa
zajmuje wsie miasta kraje

uśredniona w formie
niekiedy bardziej miękka lub twarda
nie daje się objąć w ramy
nadać imienia
numeru buta

dopiero kiedy przywódca odsłania twarz
mycie naczyń o stałych godzinach
chodzenie z psem tą samą ścieżką
grubieją rysy
ujawniają się blizny pogrzebanych planów

kruche zdanie
ja właściwie nie chciałem
rodzi litość
która dotyczy człowieka
poddawanego osądom
jak owad schwytany w szczypce

podmiot liryczny odkrywa
będąc zaprzeczeniem jednostki
masa jej nie dostrzega
patrzy na świat oczami
wypełniającymi swą własną naturę
ja właściwie nie chciałem

bezkształtne cele zagłady
przygniata ślepy ciężar
dążenie do objęcia niczego

 

Książka

podmiot liryczny w tym wierszu
rozmyśla nad cierpieniem wojennym

najpierw przychodzi wściekłość
na agresorów oraz rzeczników
podle wyliczają powody
kłamliwie stanowią racje

krzyczy
chce wstrząsnąć nieskończonością
poruszyć wieczność

język nie spełnia funkcji
nie dość słów na widok
niemowląt niesionych do schronów

nie robi nic więcej
ponad nic
przelewa z pustego w puste
uderza w próżnię

dlatego przyjął postawę
między zapłakanym a cynikiem
układa miniaturową trasę kolei
kupuje koper parzy herbatę

emocje nie są konieczne
należy spojrzeć na wydarzenia
z perspektywy książki
pisanej przez tych
którzy nie pamiętają
dla tych którzy budują
pomniki aby zaprzeczyć
statuy aby przypomnieć

dzieci już umierały
i wtedy nie bolało
bo działo się w pierwszym rozdziale
gdy my przy spisie treści
podziękowaniu dla świadków

podmiot liryczny opanował
romantyczną potrzebę
zdzierania gardła wypruwania jelit

kiedy pukanie do drzwi
listonosza sąsiada
urzędnika który mierzy zużycie gazu
nie będzie wzbudzało strachu
stanie się w pełni gotowy
na przybycie najeźdźców

 

Geometria

nie zdradza cech szczególnych twarz
wodza ministra przywódcy barbarzyńców

te same rysy mogły być sąsiednie
sprzedawać cebulę
odpoczywać w cieniu
na straganach powolne godziny
gdy kupcy liczą zarobek z tygodnia

siedzi przy stole szerokim jak ziemia
na którą chce napaść więc wydaje rozkaz
strzelać do kobiet starców i szpitali

gdyby żył z nami nie poznał słuszności
gniewu i mordu obsiewałby pole
naprawiał zamki ciął deski na stoły
bił żonę być może to robimy wszyscy

jakim sposobem jest tam a nie tutaj
nie śledzi doniesień czeka na raporty

nieuchronnym biegiem kreślone linie
łączą się w logicznie wyznaczonym punkcie
władca rysika cyrkiel metalowy
wpisuje oczy dwa kamienne kręgi
w beznamiętny trójkąt przypadkowej twarzy

 

Drzwi wejściowe 

dziewczynka która przyszła na świat
obok lekarzy opowiadających kawały
doznaje chłodu sali
wagi na której leży
narzędzi którymi ją badają
braku uczuć ze strony dłoni
wyuczonych w rutynie 

piętnaście minut w rękach matki
piętnaście minut w rękach ojca 

boi się
chciałby ją oddać
Ojcze nasz
Zdrowaś Maryjo
Wieczny odpoczynek
bez znaczenia
byle pielęgniarki widziały
że porusza ustami 

matka patrzy z łóżka
na drgające wargi
ślina w kącikach
jak w czasie niepokoju

wycinek nie bierze pod uwagę
przed ani po
nawet teraz nie w pełni opisane
ale sekunda jest prawdziwa
suchy wianek
zawieszony na drzwiach wejściowych