JASTRZĄB: Szkice o literaturze
Jest dla mnie wszystkim po trochu: lekcją pokory, karą, nagrodą, zabawą i przygodą z darowaną obecnością. Atrakcyjną i podniecającą odmianą egzystencji, ucieczką w śmiech przed monotonią rzeczywistości, a zarazem niezgodą na jej wynaturzenia, świadomym zagadywaniem swoich cierpień, tych prawdziwych i tych wyolbrzymionych. Reakcją organizmu na zmianę osobowości, lekarstwem na chroniczne osamotnienie i fałszywe współczucie. Ratunkowym kołem przed nieżyczliwością bliźnich, zastępczą formą bytu na uwięzi, nieruchomym ruchem, sposobem na senne koszmary i emocjonalną huśtawkę. Wyzwaniem, uczeniem się pokonywania trudności, zbawiennym przejściem w stan wysublimowanej metamorfozy. A także daremną próbą zrozumienia siebie i dożywotnim, nieudolnym, stale podejmowanym usiłowaniem nazwania swojej wewnętrznej drogi.
*
Istnienie spadkobierców gwarantuje postęp. Choć rozwarstwione na oddzielne gałęzie, konary i listki, to przecież nie przestaje być potężnym drzewem o wydatnych korzeniach. Drzewo to wydaje na świat dojrzałe plony w kształcie nieprzemijających refleksji. Jego korzeniami są ludzie, poprzednicy i uczniowie, a koroną – literatura.
Poszukująca i odnajdująca, twórcza myśl jest jak statek przycumowany do życia lub żaglowiec kołyszący się w przystani. Stanowi między- i ponadpokoleniową symbiozę ludzkich poszukiwań. Jest więzią z przeszłością i oazą dającą schronienie przed obskurantyzmem. A zarazem – ciągłością, zachowaniem tradycji, miłością ukazywania prawdy, teoretycznym przeczuciem czerpanym z nieuchwytności, rewizją dotychczasowych twierdzeń, koniecznym i dobroczynnym atakiem na poglądowe zielsko, chwasty i toczące ją pasożyty komunałów.
Literatura – dojrzała, odkrywcza, powstająca z potrzeby uszczegółowienia, dopasowania nieznanych pojęć do znanych faktów, narodzona z troski o formę i treść prezentowanych idei – tworzy różnorodne koncepcje widzenia świata, umożliwia powrót do zarzuconych prądów, tendencji i ich odzwierciedleń. Jest nieustannym niszczeniem worka z dogmatami, negowaniem stereotypów i mętnych przypuszczeń, pojęć na wyrost i wątpliwych diagnoz.
*
Jestem wrogiem analizy wiersza. Zaglądanie poezji w zęby to lewatywa dla duchowo ociemniałych. Utwór przemawia nie ”fakturą przecinków”, lecz tym, jakie budzi refleksje: czy w ich wyniku rodzi się głód następnych.
Na podstawie poezji nie należy budować obrazu realnego świata. Można się z niej uczyć różnorodności patrzenia na świat, jego wielowarstwowości i zmienności. Dowiedzieć się, że dla każdego z nas przedstawia się inaczej. A przede wszystkim, jak nie zostać rzemieślnikiem wrażliwości.
Poezja wyklucza rzeczywistość: suche, zimne daty, nazwiska, obiektywne oceny. Poezja – to fikcja, myślowy skrót, emocjonalny błysk, ulotne nastroje, indywidualne klimaty. Niekiedy – żar. Poezja to gloryfikowanie, naginanie własnych przeczuć i zamierzeń do faktów, to nieustanne przekształcanie świata prawdziwego w świat zgodny z naszymi marzeniami, to subiektywne interpretacje, życzenia, idealistyczne wizje.
Z powściągliwym taktem i gliceryną w oku o poezji i językowej wrażliwości, znanej jedynie z naukowych, teoretycznych przekazów, zza ściany albo od przyjaciół, wypowiadają się ludzie, którzy ledwo otarli się o indywidualnego twórcę. Ich namaszczona i niepodważalna wiedza o stanie duszy człowieka tworzącego jest tak samo głęboka i przenikliwa, jak wiedza turysty o kraju znanym z krótkiego postoju na lotnisku.
MAREK JASTRZĄB