Czas na poezję: AGNIESZKA RYKOWSKA

Fot. Z archiwum Autorki. Na zdjęciu Agnieszka Rykowska.

Rozmowa z Panią Basią Jurkowską

życie jest dziwne
bo się spotykamy
pani już nie żyje a ja uczestniczę w wieczorze
poświęconym pani poezji

po co dzisiaj traumy proszę pani
na cóż krzyk który zamienia żywego w przedmiot
jest pani delikatna jak zielony listek drżący na wietrze

może mamy coś wspólnego
nieraz tak bym chciała
jednak nie potrafię żyć samym powietrzem
nie ma u mnie morza ale za oknem są falujące iglaki
i mam syna z niebieskimi oczami
jakby wyjętymi wprost z morza

już pani nie wróci do komarowa
gdzie wodę piła rosyjska poetka
nie wzbije pod niebo jesienina
zostały ciepłe wiersze i fotografie

czemu dziś tyle toksyn drwin i urągań
niech ciało kobiety pięknem
pozostanie w pragnieniach mężczyzny
po co je besztać ubierać w brud zwyczajności

otwieram okno hałas się zakrada
i zastanawiam się czy to
szum morza tak przez panią ukochany

tyle w pani subtelności drgań niezwyczajnych
czy da się opisać szept wiatru
zamienić go w cichą muzykę

 

Proszę napisz coś mądrego

czy twoje oczy błyszczały
gdy pierwszy raz kochałeś
albo jaki był pierwszy uśmiech dziecka
któremu dałeś życie
pokaż tajemnicze szlaki górskie
co czułeś gdy zanurzałeś stopy
w morskiej pianie
opowiedz o wszelkich wstrząsach
trzęsieniach ziemi
jak ratowałeś ptaszka kowalika przed kocurem

ja napiszę o egzaminie dojrzałości
który wciąż w snach zdaję
i dorosnąć nie mogę

ale po cóż te pytania prośby
skoro jesteś podpowiedzią
tajemniczą ściągą

 

Wiersz z Bukowskim w tle

Ch. Bukowski
ten to miał pisane jeśli chodzi o seks
a ja niby o czym mam pisać
że na pociąg nie chciałam się spóźnić
miałam kilkanaście sekund na orgazm
więc akcja musiała być natychmiastowa

oni to lubili szybko głośno potem cicho
już po zazwyczaj jak nietypowa kobieta
odwracałam się plecami
i przeważnie zasypiałam

głośno bez znaczenia jak głęboko
iluż ludzi ma takie życie bez sensu
głośno mówią głośno krzyczą
szlag trafia głębię

teraz na starość jestem ubrana
od szyi w dół codziennie
to mój listek figowy

 

Po tamtej stronie

gdy już znajdę się po tamtej stronie
spełnią się wszystkie marzenia
zamieszkam w domku z widokiem na góry i jeziora
będę gotować bo uwielbiam
dam zarobić sprzątaczce
tej którą opuścił mąż

będę czytać pisać
dużo spacerować
raz w tygodniu albo nie
raz na miesiąc odwiedzi syn
i raz na tydzień przyjdzie grajek
który zagra najpiękniejsze melodie
ty będziesz nim
jeśli zaś jezioro stanie się kałużą

a góry kupką piasku
wciąż będę słyszeć muzykę
tam cię zawsze usłyszę
będziesz mi grał i grał


Wsłuchiwanie

gdy w agonii słuchałeś
Salve Regina Arvo Pärta
wysłałeś telegraficzną wiadomość
że musi być dobrze i delikatnie
krok po kroku pokazałeś
jak defilują pawie

dziś pytam jak znaleźć
piękne pawie pióra

mówisz by najpierw szukać prostoty
gałązek z gniazda uwitego pod strzechą
kamyków zebranych na plaży
wypuścić motyla wplątanego za próg chaty

dźwigać ciężary niezauważone
jak przeniesienie ślimaka z płyty chodnikowej na ziemię
podać dłoń niewidomemu
ofiarować parę groszy potrzebującemu
i nie pytać na co
czy na kawałek chleba
czy gumę balonową

 

W błękicie

“Czarodziejskie i czarnoksięskie,
topiel w błękicie,
takie oczy — toż to nieszczęście:
będą mi śnić się” – W. Broniewski “Do”

uwaga uwaga tu ziemia
mars atakuje – pisałam
dużo listów
w pewnym momencie zobaczyłam
cię na korytarzu w błękitnej koszuli
z błękitnymi oczami
staliśmy tak nieruchomo zapatrzeni w siebie

pomyślałam żeś mnie czytał
że razem się odgadliśmy
i w pewnym momencie
błękit koszuli z kolorem twoich oczu się stopił
i zobaczyłam jasne niebo

uwaga uwaga
zbyt wielkie piękno
może prowadzić do urojeń
należy z nim się obchodzić delikatnie i ostrożnie

 

Szkielet czegoś tam…

teraz będę bardzo poważna
otóż proszę państwa odwiedził mnie
prawdziwy Mikołaj
miałam wtedy pięć lat
przybył z długą brodą był w kożuchu
na plecach wór pełen prezentów
dostałam różowe kuchenne mebelki

jest we wsi dom
drewniany ciepły i przytulny
w pokoju na fotelu bujanym siedzi starsza pani
na ścianie wisi stary brązowy zegar z wahadłem

nad stawem gdzie nenufary cudnie rosną
leżała w białej sukni nastolatka
czarne długie włosy rozrzucone
na powierzchni lśniącej wody
tworzyły niesamowitą aureolę
świerszcze grały żałobny rapsod
nad tym stawem ją uśmierciłam
w opowiadaniu grozy
grała rolę drugoplanową ale bardzo znaczącą
dźwigała zbyt duży ciężar rodzinny

prawie nikt nie pytał nikt nie słyszał
o dziewczynie w stawie

ta dziewczyna poznała świętego Mikołaja
starszą zasypiającą panią w bujanym fotelu
dom z brązowym ściennym zegarem
który dawno temu się spalił
i zimny staw kryjący rodzinną tajemnicę
od niej nauczyłam się wierzyć w sny
i że wszystko może pęknąć