JASTRZĄB: Milion wróbli

Fot. Pixabay.com

Platon, Plotyn, co za różnica? Kogo to teraz obchodzi? Kiedyś kursowało powiedzenie: “nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera”. I stało się ono pierwszym przykazaniem transformacyjnej religii. Teraz każdy może być kim chce. Nie ma barier, hamulców, wszyscy są cudowni, obdarzeni potencjałem i charyzmą. Ktokolwiek może być autorytetem, guru, ekspertem.

Można więc wymyślić następne powiedzenie: “rzeczy nieosiągalnych nie ma”; dla chcącego nic trudnego, geniuszem może być pierwszy lepszy. Byle by miał w sobie ikrę, dysponował cwanym umysłem i miał smykałkę do niefrasobliwego życia, gdyż są to nieodzowne warunki osiągnięcia sławy, pozycji, majątku. Proszę zauważyć, że o pracy nie ma tu ani słowa. Ma być łatwo, lekko i na gwałt przyjemnie. “Nareszcie”, z ulgą westchnie wielu. “Jaka szkoda!”, wykrzykną nieliczni.

Kiedy zachodzę w głowę, jaka jest tego przyczyna, zaczynam rozmyślać nad brakiem samokrytycyzmu. Skali porównawczej. I zastanawiam się, dlaczego większość z nas nie potrafi krytycznie oceniać swoich umiejętności. Konfrontować z możliwościami lepszych. Dlaczego mamy same perły i ani jednego wieprza? Miliardy Bergmanów, zwały Koperników, Einsteinów, Leonardów od groma? Co drugi uważa się za większego od Mickiewicza, a co trzeci zna się na kolorach lepiej niż van Gogh.

Lepszych od Bułhakowa mamy do oporu. Cóż wielkiego upichcić “Pana Tadeusza”, jaka sztuka sprokurować nowe “Dziady” i machnąć Wielką Improwizację?

*

Przed wiekami, w czasach kobietonów rasy Dulskiej, wyroby Heleny Mniszkówny cieszyły się opętańczym powodzeniem. Panny służące, kucharki i przekupki uczestniczyły w kulturze, zajadając się romansami z wyższych sfer. Jednakże świat ruszył z kopyta i nastąpiły czasy, w których ktoś o niepozornym rozumku otrzymał od losu szansę na szersze zaistnienie: mógł tworzyć.

Wmówiono owym “ktosiom”, że są niepowtarzalni, wybitni, a nawet mądrzy. Że wszystko, co spłodzą, od razu będzie nieskazitelne. Że tylko głupcy przejmują się gramatycznymi zasadami. Albo dbają o interpunkcyjną poprawność.

Nie wszyscy uwierzyli w tę własną wszechmoc. Niektórzy oderwali się od kadzidlanych mrzonek i poczęli zgłębiać tajniki i subtelności procesu tworzenia. Poznawać historię i jej mechanizmy, a poznawszy prawidła rządzące literacką naturą, zaczęli aprobować fakt, że nie ma rozziewu pomiędzy przeszłością a teraźniejszością, gdyż obie, tak obecna, jak wczorajsza epoka, są zapowiedzią nadciągającej przyszłości.

Masowość tworzenia uważana jest (prawem kaduka) za pozytywne zjawisko, podczas gdy w dalszym ciągu aktualne jest zdanie Gombrowicza o hierarchii w sztuce: nie każdy może uważać się za artystę i nie jest to wymysł zakutej pały; nie da rady demokratycznie przegłosować wielkości talentu. Natomiast do głosu dorwała się ochlokracja przekonana, że milion wróbli zastąpi orła.

MAREK JASTRZĄB