HEBEL: “Chłopi” na nowo – czy zdobędą Oscara?

Fot. Klatka z filmu “Chłopi”. Na zdjęciu Mirosław Baka w roli Macieja Boryny.

Dzień po premierze wybrałem się z moją znajomą na ekranizację nowej wersji “Chłopów” Reymonta. Przyznaję, że nigdy nie przepadałem za dziełami naszego noblisty. Na zachwalaną jednak w mediach nową wersję “Chłopów” wybrałem się z chęcią, chociaż – delikatnie mówiąc – nie darzę przesadnym uczuciem twórczości naszego noblisty. Nawet więcej – przez pewien czas jako uczeń szkoły średniej nie rozumiałem, dlaczego to Stefan Żeromski nie otrzymał literackiej Nagrody Nobla. Nie mówię już, że należała mu się ona za “Przedwiośnie” (bo to oczywiste!), gdyż moim ulubionym jego dziełem zdecydowanie jest “Wierna rzeka”.

Słabo pamiętam serial “Chłopi” (1972) w reż. Jana Rybkowskiego, wielokrotnie powtarzany w TVP. Nigdy nie był jednak dla mnie na tyle atrakcyjny, by przyciągnąć mnie do małego ekranu. Na dużym ekranie nie miałem szansy, żeby go zobaczyć. Gdy bowiem wchodził do kin, nie było mnie jeszcze na tym świecie. Z późniejszych powtórek zapamiętałem jedynie, że grała w nim czołówka plejady polskich aktorów: Władysław Hańcza (Boryna), Emilia Krakowska (Jagna), Ignacy Gogolewski (Antek) czy Tadeusz Fijewski (Kuba Socha). Co do nowej wersji “Chłopów” – filmu, który został zrealizowany w wersji animacyjnej – można by powiedzieć jedno: na pewno nie da się nudzić w trakcie tego seansu.

W nowej wersji “Chłopów” widzimy oryginalną technikę malarskiej animacji, w jakiej powstał. Występują również bardzo ciekawi i nietuzinkowi, pełnokrwiści bohaterowie, jest przejmująca historia, prawdziwe emocje i wątek feministyczny. Chociaż sporą część tego zawdzięczamy literackiemu talentowi Władysława Stanisława Reymonta, to jednak – i nie da się tego ukryć – Dorota Kobiela Welchman i jej mąż Hugh Welchman tchnęli nowe życie w genialną opowieść na dużym ekranie. Znakomicie przy tym wypada przywoływanie znanych obrazów naszych słynnych malarzy, jak np. “Bociany” Józefa Chełmońskiego, “Babie lato” czy “Kuropatwy”, a także “Czesząca się” Władysława Ślewińskiego czy “Pejzaż zimowy z rzeką i ptakiem” Juliana Fałata.

Muszę to koniecznie podkreślić, że w tym filmie uwiodła mnie muzyka! Nie da się ukryć, że sceny z nią związane to jeden z najmocniejszych akcentów “Chłopów”. Rewelacyjnie wybrzmiewają pieśni śpiewane w chłopskich chatach podczas pracy przy sprawianiu kapusty albo pełna energii muzyka towarzysząca scenom kolędowania ze zwierzęcymi maszkarami. Nie da się nie zauważyć, że rewelacyjnie pokazano dwa bardzo różne tańce – weselny taniec Jagny z Boryną, a potem z wójtem oraz drugi – z Antkiem Boryną. Ten z synem Boryny jest wyrazem jej namiętności, gdy widzimy, jak ostentacyjnie obejmuje kochanka w tańcu. To afirmacja jej zakazanego uczucia, gdyż nie wstydzi się go manifestować nawet przed plotkującymi chłopami.

Nie mam co do tego żadnej wątpliwości, że pod względem aktorskim film jest znakomity. Doskonale ogląda się Mirosława Bakę jako Borynę, świadomego zdrady żony i syna, a przy tym wewnętrznie rozdartego. Świetnie wypada Robert Gulaczyk w roli krnąbrnego Antka, który pod wpływem okoliczności przechodzi jednak przemianę. Wręcz realistycznie cudne są wiejskie kobiety z Ewą Kasprzyk (jako Dominikową) i Dorotą Stalińską (jako Jagustynką). Warto też zwrócić uwagę na dawno nieoglądaną na dużym ekranie Małgorzatę Kożuchowską (jako zawistną Organiścinę).

Kamila Urzędowska z kolei w roli Jagny to młoda, wrażliwa, trochę rozmarzona kobieta, której egzystencję zdeterminowali mężczyźni. Kiedy będzie chciała odzyskać kontrolę nad swoim życiem i odwrócić zły los, przekona się o przekroczeniu przez siebie w odczuciu innych mieszkańców wsi społecznych norm. Na jej przykładzie twórcy filmu starają się pokazać, czym jest społeczne wyklęcie i niesłuszne oskarżenie. Ostatnia, bardzo okrutna scena wywiezienia, a w zasadzie wypędzenia Jagny z wioski i jej upodlenia oraz poniżenia poruszyła mnie i zarazem zdołowała w sposób piorunujący.

Wokół “Chłopów” na swoim profilu na Facebooku awanturę wywołał znany krytyk filmowy Tomasz Raczek, który stwierdził, że malarski język tego filmu jakościowo bardzo różni się od tego, co można oglądać w produkcji “Twój Vincent”, gdzie historię również przedstawiono za pomocą obrazów. Raczek uważa, że w “Chłopach” mniej było widać pociągnięcia pędzla – uznał i dodał, że efekt był nienaturalny, jakby na film nałożono filtr, a nie zastosowano prawdziwe malarstwo. Ten “oszczerczy zarzut” znanego krytyka filmowego odrzuca z kolei reżyserka, która z pełnym przekonaniem stwierdziła, że “[…] film jest stworzony manualnie, przy użyciu animacji poklatkowej”.

Przychylam się do zdania Michała Walkiewicza, redaktora naczelnego portalu Filmweb.pl, że “Udało się w »Chłopach« coś, co nie miało prawa się udać. Reymontowska epopeja została skondensowana w eleganckim, dwugodzinnym poemacie. Ożyła na ekranie dzięki artystycznej odwadze graniczącej z szaleństwem. I w ramach estetycznego konceptu, który może się podobać lub nie, ale dziś wydaje się jedyną słuszną drogą. I być może właśnie po to twórcom potrzebni byli Chełmoński, Ruszczyc czy Wyczółkowski. Obserwowany z ich barków nawet Reymont wydaje się nieco mniejszy. I nieco bliższy”.

Czy “Chłopi” zdobędą Oscara? Myślę, że sama nominacja do nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej byłaby sporym wyróżnieniem. Ktoś już zauważył, że w tym filmie namiętność jest płomienna, a bójka niemal w stylu Tarantino. Czy to jednak wystarczyłoby, żeby nowa ekranizacja noblowskiego dzieła Reymonta sięgnęła po Oscara?

JAROSŁAW HEBEL