GATNY: Okno na życie

Fot. Pixabay.com

Ile razy śmialiśmy się ze słów piosenki wykorzystanej w czołówce “Klanu”: “Życie, życie jest nowelą, raz przyjazną a raz wrogą…”. Bo dobrze wiemy, że telenowela nie jest zwierciadłem przechadzającym się po gościńcu. No dobrze, jest życiem, ale na sterydach, życiem, które proponują scenarzyści na prochach. Bez kreski nie uciągniesz tej kobyły obciążonej stymulantami realizmu. Czyżby?

Co zostanie, gdy z przeciętnej telenoweli usuniemy nadmierny melodramatyzm, napuszone dialogi, wydumane postaci i nieprawdopodobne zawieszenia akcji? I nie chodzi o stroje gwiazd, których na co dzień nie ubierzemy. Po usunięciu tych wszystkich ozdobników, co samo w sobie może być fascynującym ćwiczeniem intelektualnym, zostanie – uwaga: suspens – samo życie. Tadam! Największą siłą każdego tasiemca jest zakamuflowany, pozorny realizm.

Przecież zazwyczaj obrazami opowiada się historię kilku osób, które tworzą krąg protagonistów, osób z różnymi problemami, których drogi co jakiś czas będą się przecinać, aż w końcu zbiegną się w mniej lub bardziej zaskakującym finale. Dlaczego finały są oderwane od przyziemności? Ponieważ odciągają naszą uwagę od prawdziwego finału, o którym nie chcemy myśleć i którego chcemy za wszelką cenę uniknąć.

Dlatego wsiąkamy w historie ekranowe, zapadamy się w kanapę, aby nie zapaść się w sobie. Chronią nas przed tym wolno stopniowane problemy serialowych postaci, ich charaktery, które często są całkiem sprawnie nakreślone. Wiemy to, bo rozpoznajemy w nich samych siebie. Zanurzamy się w gestach postaci, ich sposobie mówienia, rozpoznajemy paletę emocji. Wszystko to widzimy wyraźniej niż w codzienności prowadzeni przez sprytnych scenarzystów – zakamuflowanych nauczycieli życia. Prezentują nam życiowy obyczaj z nutami suspensu.

Najwspanialej dzieje się, gdy dystans między świadomością, że to jest zmyślone a rzeczywistością, zaciera się, aż wreszcie znika bezpowrotnie. Wtedy dyskutujemy o wydarzeniach z filmu, opowiadamy o bohaterach tasiemców, jakby żyli wśród nas, przeżywamy, plotkujemy, zapominamy o życiu, wkraczamy w sytuację niedostrzegalnego paradoksu życia, którego po prostu nie zauważamy. Pisała o tym Olga Tokarczuk w eseju pt. “Lalka i perła” poświęconym wybitnej powieści Bolesława Prusa. Jej słowa dotyczące identyfikacji z postaciami utworu można przenieść na świat telenowel: “Taka literatura (tu wstawmy: scenariusz telenoweli) pomaga nam rozpoznać się w cudzych istnieniach. Może właśnie w ten sposób działa – nazywa puste przestrzenie między własnymi doświadczeniami, myślami, emocjami, łączy je, nadaje im wspólny, całościowy sens i uprawomocnia tak dalece, że w końcu bierzemy je za rzeczywistość”.

Tasiemce serialowe to soczewki, które jak to soczewki, pokazują wyraźniej te elementy, na które patrzymy, a przecież o to chodzi w życiu, na które nie zwracamy uwagi, żeby je jak najlepiej zrozumieć, aby żyć bez potrzeby jego nieustannego teoretycznego uzasadniania.

RAFAŁ GATNY