TOMCZYK: Lepsi ludzie

Fot. Natalia Kabanow. Na zdjęciu Wiktoria Kruszczyńska w spektaklu “Polowanie na osy. Historia na śmierć i życie”.

W 2003 roku Alan Parker w filmie “Życie za życie” ukazał sytuację, w której skazany na karę śmierci bohater w rzeczywistości okazał się niewinny, a wszystkie dotychczas zebrane dowody były tylko pozornie prawdziwe. Film wywołał dyskusję na temat zasadności stosowania kary śmierci oraz tego, czy można mieć stuprocentową pewność, że oskarżony zbrodnię popełnił, jeżeli nie ujęto go na gorącym uczynku, ale zebrane dowody właśnie na to wskazują. Parker odpowiada krótko: nie. I zostawia widza z rozpętaną w głowie dyskusją.

Podobny efekt wywołuje spektakl “Polowanie na osy” w reżyserii Natalii Korczakowskiej, wystawiany na deskach Teatru Studio w Warszawie. Z tą różnicą, że reżyserka nie skupia się na momencie popełnienia zbrodni, interesuje ją wszystko to, co dzieje się później, co dzieje się z osobą, która do śmierci ofiary się przyczyniła, nawet jeśli nie bezpośrednio. Korczakowska stara się odpowiedzieć na pytanie, jak wymierzona kara dożywotniego pozbawienia wolności wpływa na psychikę i osobowość młodocianej morderczyni, a także, czy rzeczywiście mamy prawo nazywać ją tym mianem, skoro na jej rękach nie ma krwi.

W trwającym trzy godziny spektaklu obserwujemy losy początkowo osiemnastoletniej, później już czterdziestoletniej Osy, która odbywa wyrok w celi dla “dożywotek”. Spotyka ją wszystko to, co znamy z seriali o tematyce więziennej – kobieta grypsuje, handluje, przekupuje strażniczkę, przeżywa miłość z mężczyzną zza krat, zakochuje się we współosadzonej, staje się ofiarą psychopatycznej psycholożki stojącej na drodze do wcześniejszego zwolnienia, udziela wywiadu dziennikarce zainteresowanej jej sprawą. Cierpi, płacze, dręczą ją wyrzuty sumienia, a obraz zamordowanej Jolanty ma przed oczami każdego dnia. Jest obiektem zbiorowej nienawiści społeczeństwa, a jej wizerunek pozbawionej serca i uczuć bestii kreują krwiożercze media. Dowodem na to, że jest potworem, ma być fakt pożywienia się tatarem w momencie, gdy za ścianą kolega Osy dokonuje mordu. Finalnie okazuje się, że Osa, oczywiście, tatara lubi, ale nie jadła go, jak zresztą i innego posiłku, kiedy “to” się działo. Ona poczuła głód. Media dopowiedziały do tego “głód mordu i zbrodni” i karmią ją tym surowym mięsem w każdym serwisie informacyjnym. Kobieta jedząca surowe mięso, gdy za ścianą rozlewa się krew, budzi grozę, obrzydzenie i sensację, stając się medialną pożywką na długie lata.

Historia przedstawiona przez Korczakowską jest spójna i przemyślana, ale też jednoznacznie subiektywna. Twórców nie interesuje wina Osy, albo też inaczej: wina Osy ma tu mniejsze znaczenie. Najistotniejsza jest wymierzona dziewczynie kara. Pojawia się pytanie: czy osoby popełniające nawet najgorszą zbrodnię w młodości powinny spędzić w więzieniu resztę życia? Zakładając, że odbywanie kary ma wpłynąć na resocjalizację osadzonego, Korczakowska występuje wprost z postulatem odstąpienia od kary dożywotniego więzienia. Dożywocie nie ma najmniejszego sensu, bo osadzonego pozbawiono możliwości udowodnienia, że się “poprawił”, i stanowi jedynie zemstę społeczeństwa, które postępuje w myśl zasady “oko za oko”.

Przyznam, że zaintrygowała mnie ta wizja. Czy w wymierzaniu sprawiedliwości nie chodzi właśnie o to, by morderca cierpiał tak, jak jego ofiara i pogrążeni w żałobie bliscy? By dostatecznie odpokutował za popełnioną przez siebie zbrodnię? I co w końcu znaczy “dostatecznie odpokutował”? Twórcy spektaklu podają w wątpliwość słuszność wyroku dożywocia, ale nie odpowiadają wprost, jaka kara powinna spotkać morderczynię. Dwadzieścia pięć lat? A może osiemnaście? Pozostawiają widza z pytaniem, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. I to właśnie jest siłą spektaklu – skłonienie do refleksji, zanegowanie dotychczasowego obrazu świata, pokazanie tej drugiej strony, świata zza krat. Świata, którego my, “lepsi” ludzie, nie znamy.

“Polowanie na osy” przygotowano z rozmachem. Odpowiadający za muzykę The Blu Mantic niczym mistrz ceremonii rapuje o losach Osy, dopowiada i streszcza wszystko to, czego nie da się zmieścić na teatralnej scenie. To zabieg trafiony, dla mnie zupełnie nowy. Momentami miałam wrażenie, że jestem na slamie poetyckim, zwłaszcza, gdy raper pojawił się na widowni.

Animacje Marcina Kosakowskiego sprawiają, że historia Osy przypomina grę komputerową, za której sterami siedzi złakniony sensacji widz. Steruje on Osą biegającą po więziennych korytarzach z symbolem tarczy na plecach. Osa od momentu ujęcia staje się celem.

Kostiumy i scenografia autorstwa Marka Adamskiego robią wrażenie. Szczególnie intryguje monumentalna metalowa klatka, w której rozgrywają się wszystkie wydarzenia. Patrzenie na świat przez kraty pozwala widzowi poczuć strach i zniewolenie Osy. Także światła (Bartosz Nalazek) i multimedia (Marek Kozakiewicz) dobrze wpisują się w koncepcję “telewizyjnego spektaklu na żywo”, przypominającego newsy z wiadomości. Osa mówi: “Kiedy filmujesz mnie z góry, wyglądam jak ofiara. Kiedy filmujesz z dołu, wyglądam jak kat. Ustaw sobie”. Zatem każdy z nas ustawia kamerę po swojemu – w zależności od przyporządkowania dziewczyny do grupy złych lub dobrych ludzi. Albo gdzieś pośrodku.

W spektaklu są dwie sceny tańca: solowa Osy, wyrażająca jej rozpacz i ból w murach więzienia oraz taniec na wzór korridy, gdzie w rolę byka wciela się Osa, a torreadorem jest prokurator. Choreografia przygotowana przez Ramonę Nagabczyńską oraz Karolinę Kraczkowską jest jedną z mocniejszych stron spektaklu. Ukazanie poprzez taniec przeżyć wewnętrznych bohaterów wypada wiarygodnie i emocjonująco.

Rolę Osy powierzono hipnotyzującej Wiktorii Kruszczyńskiej. Aktorka znakomicie wciela się w postać młodej dziewczyny oskarżonej o współudział w morderstwie, która przeżywa różnorakie stany emocjonalne. Sceny tańca w jej wykonaniu porażają dramatyzmem. Wisienkę na torcie stanowi zaśpiewana a cappella piosenka z repertuaru Sade, “Smooth operator”, stanowiąca łatwy do odczytania trop interpretacyjny. Osa śpiewa ją wpatrzona w obiektyw kamery, która relacjonuje na żywo sytuację w klatce. Operatorzy (jest ich dwoje) pokazują jej losy wyrywkowo, tak, jak chcą. Rzucają na jej osobę światło (i cień) w zależności od zapotrzebowania informacyjnego społeczeństwa oczekującego sprawiedliwości. Zręcznie manipulują obrazem. Okazuje się bowiem, że to nie Osa pociągała za sznurki. Nie ona wpadła na pomysł kradzieży, nie ona zadała ciosy ofierze. Ona była w pomieszczeniu obok. Nie zareagowała. Nie wezwała pomocy. Podobno jadła tatara. Kiedy opuszczała miejsce zbrodni, była przekonana, że ofiara żyje. Za pieniądze ze sprzedaży łupów kupiła ubranie na studniówkę. Ale nie bawiła się dobrze. Chciała, żeby już ją zatrzymano. Mimo to świat wybrał ją na prowodyrkę i mózg bestialskiej operacji.

Maja Pankiewicz w każdej z ról (asystentka, strażniczka więzienna) urzeka oszczędnością gry. Nie sili się na spazmy czy wysokie tony, a mimo to nie można od niej oderwać wzroku. Jako asystentka popularnego dziennikarza, kiedy to półsłówkami instruuje go, jak prowadzić rozmowę na wizji, jest delikatna i prawdziwa, zachowuje zimną krew, profesjonalizm. Kariera w telewizji, marzenie o awansie, przedmiotowe traktowanie przez mentora to powielenie historii wielu kobiet. Wcielenie się w ofiarę patriarchatu przychodzi jej płynnie, jakby miała to we krwi. Dlatego tak bardzo zapada w pamięć. Dodatkowym atutem aktorki jest jej głos, cichy, łagodny, wybrzmiewający dojrzałością.
Znakomicie wypadają także Sonia Roszczuk (w roli dziennikarki, psycholożki) i Rob Wasiewicz (jako wróżbita). Roszczuk magnetyzuje spojrzeniem. W scenie, gdy jako psycholożka przesłuchuje Osę, jest podła i wyzuta z emocji. Z kolei Wasiewicz jako wróżbita pozwala na chwilę oddechu, brawurowo parodiując telewizyjnych czarodziejów znających przyszłość i przeszłość, ale tylko wtedy, gdy się im o tym wcześniej opowie.

Bartosz Porczyk, występujący w kilku wcieleniach (dziennikarz, prokurator, sędzia), ma swoje dwie sceny popisowe. Jego płomienna przemowa podczas ogłaszania wyroku, oparta na koncepcie gwałtownej zmiany nastroju granej przez siebie postaci, jest doskonale zbalansowana. To ciekawe ukazanie przeżyć wewnętrznych i tego, jak są maskowane. W roli dziennikarza zbyt dalece naśladuje zachowania Kamila Durczoka, co w mojej ocenie jest zabiegiem zbędnym. Porczyk jako dziennikarz drażni, odpycha stylizowaniem się na zagranicznego prezentera brejking niusów, przez co wymowa tej postaci trąci tandetą, odbiera powagę prezentowanym treściom. Natomiast wspomniana wcześniej scena tańca prokuratora i Osy to jeden z lepszych elementów tego spektaklu.

Przerysowanie wydaje się zabiegiem celowo zastosowanym przez Korczakowską, ale w moim przekonaniu jednak nietrafionym. Podobne odczucia, jak w przypadku postaci dziennikarza, mam w stosunku do senatorki granej przez Ewelinę Żak. Choć aktorka radzi sobie z powierzonym zadaniem, grana przez nią postać zwyczajnie drażni.

Mam także wątpliwości dotyczące obsadzenia Dominiki Ostałowskiej w roli dziennikarki Lidii Ostałowskiej. Dziecięca twarz aktorki, której wyglądu może pozazdrościć wiele kobiet, w tym przypadku działa na jej niekorzyść. Jej delikatna uroda nie współgra z wizerunkiem postaci, która poświęciła życie, by opisywać krzywdy innych ludzi.

Spektakl “Polowanie na osy” powstał na podstawie książki Wojciecha Tochmana, zatytułowanej “Historia na śmierć i życie” (jest to także podtytuł spektaklu) i opowiada prawdziwą historię. Realizm ten można odczuć w trakcie spektaklu. Mam jednak co do niego kilka zastrzeżeń. Najpoważniejszym chyba jest czas trwania spektaklu – trzy godziny to zdecydowanie zbyt dużo. Znużyły mnie monologi Osy i dziennikarki, dopowiadające informacje, które widz już posiadł. Kilka scen z życia więziennego można by skomasować w jedną, dostatecznie rozbudowaną. Przyznam także, że nieco rozpraszały mnie kadry wyświetlane na dwóch dużych ekranach ustawionych obok sceny. Choć pomysł pokazywania zbliżeń twarzy aktorów na ekranach uważam za intrygujący, to niejednokrotnie odciągało to widza od wydarzeń rozgrywających się na scenie.

“Polowanie na osy. Historia na śmierć i życie” to spektakl skłaniający do refleksji nad sensem kary dożywotniego pozbawienia wolności, ale przede wszystkim ukazujący, jak “czwarta władza” z łatwością manipuluje przekazem i błyskawicznie jest w stanie wykreować wizerunek bestii. Osa zostaje wrogiem publicznym i niezależnie od tego, co zrobi w więzieniu, w świadomości społecznej już zawsze będzie okrutną morderczynią. I tylko nieliczni, tacy jak Lidia Ostałowska, zobaczą w niej człowieka poddanego zbyt surowemu osądowi.

KATJA TOMCZYK


Teatr Studio w Warszawie (Duża Scena) – Wojciech Tochman, “Polowanie na osy. Historia na śmierć i życie”. Reżyseria – Natalia Korczakowska. Adaptacja tekstu – Natalia Korczakowska, Marcin Cecko. Występują: Dominika Ostałowska, Daniel Dobosz, Wiktoria Kruszyńska, Maja Pankiewicz, Bartosz Porczyk, Sonia Roszczuk, Rob Wasiewicz, Ewelina Żak, Halina Rasiakówna (nagranie), The Blu Mantic.
Spektakl trwa: 200 min. (w tym jedna przerwa). Spektakl dla widzów od 16. roku życia.