KNAPIK: Melancholia muzyki Myslovitz

Fot. Okładka płyty grupy Myslovitz “Miłość w czasach popkultury” (1999). Fot. J.H.

Proponuję eksperyment. Przenieśmy się na chwilę do przełomu lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych. Inaczej pachniał wtedy deszcz, tyle było nowości, oczekiwań, ale też lęku. Niezwykle duszny czas. Uroki transformacji, Polska w budowie, poczucie zagubienia i przewartościowanie dotychczasowych norm. W zalewie amerykańskiej popkultury rodzi się nowy człowiek, zdający sobie sprawę z własnych ułomności, pełen przeciwieństw, ale też romantyk, poszukujący prawdziwej miłości. Mając przed oczami siebie sprzed dwudziestu lat, widzę młodzieńca pełnego wątpliwości, dlatego lęki, obawy wyrażone w tekstach piosenek grupy Myslovitz są dla mnie szczególnie symboliczne.

Te preferencje tematyczne nie ustaliły się od razu, od debiutanckiego albumu “Myslovitz” (1995) widać jednak, w jaką stronę zmierza wymowa utworów grupy. “Krótka piosenka o miłości” daje przedsmak późniejszej twórczości, jest w niej znużenie, rozczarowanie, czyli to, co znajdzie się w późniejszych tekstach. Tak samo w przypadku inspiracji filmowych, w albumie “Sun machine” (1996) widać melancholię i smutek, rozwinięty w późniejszych tekstach w bardziej depresyjnej formie.

Koniec lat 90. przynosi albumy najbardziej znaczące dla ugruntowania pozycji Myslovitz jako zespołu liczącego się na scenie muzycznej: “Z rozmyślań przy śniadaniu” (1997) i “Miłość w czasach popkultury” (1999). Ten drugi zaznaczył się szczególnie, otrzymał aż trzy statuetki Fryderyków, Paszport Polityki oraz pokrył się podwójną platyną. Muzycy z dużą wiarygodnością przenieśli na rynek polski unikalne brytyjskie gitarowe granie. Teksty w obu albumach (autorstwa Artura Rojka, Przemka Myszora i Wojciecha Powagi) są spójne, szkicują aktualny nastrój, poczucie przygniecenia, stanowią próbę nazwania tego stanu niemocy: “Zapomniałem zrobić wczoraj/ Tego co miałem zrobić dziś/ Bardzo wcześnie, kiedy wstałem/ Mój świeży umysł nagle znikł/ […] Tak wiele znów straciłem  (“Przebudzenie”).

Nastrój tych tekstów jest depresyjny, hasło przewodnie dla zatraconego w świecie młodego człowieka to zapewne niewiara we wszelakie działanie i strach przed życiem, przynoszącym wyłącznie pustkę i rozczarowanie: “To znów ja, chciałem być chwilę sam/ Mówią mi w rozmowach, że to głupie jest/ W każdą noc, w każdy dzień/ Wielki ból i przerażenie” (“Myszy i ludzie”).

Świat ludzi, w którym dochodzi do nieustannej oceny, potrzeba odcięcia się, kruche poczucie ładu. Próba zrozumienia siebie. Wszystko to uniemożliwia lęk, a schronienie daje tylko samotność: “I nawet kiedy będę sam/ Nie zmienię się, to nie mój świat/ Przede mną droga którą znam/ Którą ja wybrałem sam” (“Długość dźwięku samotności”).

Ten chyba najbardziej spopularyzowany tekst zawiera refleksję, że ludzie poranieni przez życie nie doznają ukojenia. Trzeba podążać własną ścieżką. Z innych utworów też wynika, że czeka nas jedynie rozczarowanie i smutek. Lęk i zwątpienie obecne w albumie “Z rozmyślań przy śniadaniu” (1997) przeistaczają się w rodzaj zastygłego, depresyjnego malowidła, które na dobre zadomowiło się w popkulturze. Najlepiej określają nas zagubienie, kontestacja czy zwyczajna potrzeba odseparowania się od tłumu: “Wiesz, lubię wieczory/ Lubię się schować na jakiś czas/ I jakoś tak, nienaturalnie/ Trochę przesadnie, pobyć sam/ Wejść na drzewo i patrzeć w niebo/ Tak zwyczajnie, tylko że/ Tutaj też wiem kolejny raz/ Nie mam szans być kim chcę” (“Długość dźwięku samotności”).

Ukojenie przynosi samotność, próba zmierzenia się z własnymi demonami, choć te doprowadzają do zwątpienia w sens obranej drogi. Rozczarowanie przychodzi nieodmienne, marzenia taranuje bezwzględna rzeczywistość. Dręczą nas socjalizacja, normy i maski przywdziewane każdego dnia. Nie możemy być do końca sobą, ostracyzm ze strony społeczności paraliżuje wszystkie próby. Opadamy z sił i znów ukrywamy się przed rzeczywistością: “W moim pokoju pusto, zimno mi/ Nie ma tutaj nic/ Wracam znów nad ranem/ Nie wiem skąd/ Muszę gdzieś się skryć” (“Gdzieś”).

Spośród najbardziej mrocznych tekstów grupy Myslovitz wskazałbym właśnie ten. Zimny, pusty pokój, poczucie bezradności, ale też utożsamienie z tym stanem. Wielu doświadczyło zagubienia, dezorientacji, swoistego niedopasowania. Warto zauważyć, że na obecnym rynku muzycznym bardzo brakuje takich tekstów, nieśmiałym gestem w stronę podobnych tematów może być “Lęk” Ani Dąbrowskiej.

Zastanawiam się, czy istnieje recepta na ludzki chłód, zimno, tęsknotę, brak miłości, fałsz i upokorzenie. To problem ogólnoludzki, przydałaby się jakaś terapia zbiorowa. Utwory grupy Myslovitz, jakże aktualne, mówią o rzeczywistości, w której nieodmiennie mamy problem z przystosowaniem, zakładamy maski, żeby nie otrzeć się o śmieszność, tuszujemy różnice, wolimy pozory.

Samotność to znak naszych czasów. Nosimy maski, nie możemy być sobą. Życie zamienia się w teatr ambicji, nonszalancji i rozczarowania. Często więc lepsza jest samotność, gdy można zdjąć maskę, z ulgą przeczekać do kolejnego starcia z losem. To niejako wybór współczesnego człowieka, ale też próba zmierzenia się z tym, iż na placu boju tak naprawdę każdy jest sam. Z samotnością wyniesioną z pustych domów trzeba się oswoić, tak jak z piętnem śmierci, a to nie jest łatwe. Na koniec być może zostanie kilka refleksji, niewiele wyjaśniających, obraz tu i teraz, bez wielkiej miłości, pogodzenie z sobą, samotność oswojona: “Generalnie jest teraz spoko/ Zapomniałem już dosyć sporo/ Zakochałem się na nowo/ W brukowej gazecie i Internecie/ […]/ Lubię filmy zwłaszcza życiowe/ Romantyczne, o miłości/ O mojej i twojej ułomności” (“Miłość w czasach popkultury”).

ROBERT KNAPIK