HEBEL: Czereśniak i pijak z “Pętli”

Fot. Kadr z filmu “Pętla” (1957). Na zdjęciu Tadeusz Fijewski w roli Władka pijaka z baru “Pod Orłem”.

W 2018 r. minęła 40. rocznica śmierci Tadeusza Fijewskiego (1911-1978), która przeszła bez większego echa. Banałem jest stwierdzenie, że Fijewski był jednym z naszych najwybitniejszych aktorów. Najbardziej zapadł mi w pamięci rolą w „Pętli” (1957) Wojciecha Hasa, znakomitej ekranizacji opowiadania Marka Hłaski. Obok Gustawa Holoubka (jako Kuby) zagrał w tym filmie Władka, alkoholika z baru „Pod Orłem” i dawnego saksofonistę. Po wielu latach Gustaw Holoubek w wypowiedzi dla kanału Kino Polska wyraził opinię, że mamy w „Pętli” „[…] wielką kreację Fijewskiego, opartą na ścisłym studium takiego górnego wtajemniczenia alkoholowego, takiego gdzie już powoli traci przytomność. Tadeusz Fijewski zrobił to po mistrzowsku […] Wielka kreacja wielkiego aktora, który doskonale wiedział o tym, na czym polega dosłowność, a na czym przetworzenie”.

Przypomina mi się też fragment filmu „Wiosna, panie sierżancie” (1974), w którym Tadeusz Fijewski jako Wyderko wygłasza odczyt o alkoholizmie, na całe gardło wykrzykując: „Alkohol to zguba ludzkości!”. Następnie zaś podaje przepis na samogon: „Przecież można uczciwie, po chrześcijańsku… przecież można inaczej: wystarczy wziąć 2 kilogramy cukru, kilogram gruszek bergamotek, zalać to wszystko pięcioma litrami wody”.

Do kultowych należy scena z chlebem z „Czterech pancernych i psa” (1966), gdzie Tadeusz Fijewski zagrał starego Czereśniaka. „Czterej pancerni” to oczywiście film zakłamany, bo przecież po roku 1920, agresji z 17 września 1939 czy w końcu – po mordzie katyńskim trudno było się spodziewać tak wielkiej „przyjaźni polsko-radzieckiej”, jak została ona zobrazowana w tym filmie, pomyślanym głównie dla młodzieży. Ten propagandowy fakt w niczym jednak nie umniejsza wielkiego talentu Tadeusza Fijewskiego, który grając starego Czereśniaka, w jednej ze scen wszedł wraz ze swoim synem Tomusiem (w tej roli Wiesław Gołas) do prowincjonalnego sklepiku i zażądał sprzedania mu bochenka chleba. Tego rzekomo nie było, ale znalazł się, kiedy Czereśniak położył na blacie lady kilka banknotów o wysokich nominałach. Zabierając zaś wyproszony w ten sposób bochenek, nie zapomniał również schować do portfela większości z położonych na ladzie pieniędzy. Kiedy sprzedawca zwrócił mu uwagę, że to jest za mało, odparł: „Przecież tyle się należy”, po czym dodając: „Pochwalony!” i dogryzając kiszonego ogórka, opuścił z Tomusiem sklepik.

Inne role, z których pamiętamy tego aktora, to oczywiście Rzecki w ekranizacji „Lalki” (1968) w reż. Hasa, a także Kuba Socha, parobek Macieja Boryny w „Chłopach” (1972) Jana Rybkowskiego. W „Lalce” wystąpił obok obsadzonego w roli Wokulskiego Mariusza Dmochowskiego i grającej Łecką – Beaty Tyszkiewicz.

Tadeusz Fijewski należy do tego pokolenia aktorów, które miało bardzo bogaty i barwny życiorys. Debiutował w filmie jeszcze w okresie międzywojennym („Zew morza”, 1927), przeszedł przez piekło hitlerowskich obozów koncentracyjnych, związał się z Armią Krajową i brał udział w Powstaniu Warszawskim (1944). Po wojnie był aktorem m.in. Teatru Nowego, Współczesnego czy Polskiego w Warszawie, a także wystąpił w kilkudziesięciu filmach. Obrósł już legendą jego spór z Jadwigą Barańską w Teatrze TV o „wołowe łączki” w „Oświadczynach” (1971) Antoniego Czechowa. Bez obawy można jednak stwierdzić, że największą popularność Tadeuszowi Fijewskiemu przyniosła rola pana Anatola w dwóch filmach: „Pan Anatol szuka miliona” (1958) i „Inspekcja pana Anatola” (1959). Ciekawostką jest fakt, że w żonę pana Anatola wcieliła się na ekranie Helena Makowska, prywatnie żona Tadeusza Fijewskiego. Sam zapamiętałem go z „Ojca” (1967), krótkometrażowego filmu w reż. Jerzego Hoffmana. Zagrał w nim warszawskiego woźnicę, który uległ namowie jednego z uczniów i zgodził się pójść jako podstawiony ojciec do szkoły na rozmowę z nauczycielem.

Aktor urodził się i wychowywał na warszawskim Powiślu, do którego później z sentymentem powracał. W filmie biograficznym „Tadeusz Fijewski” (1973) w reż. Krzysztofa Rogulskiego aktor mówi: „Czasem jakiś szczegół czy zdarzenie […] wyzwala wciąż nowe obrazy, czy łańcuch wspomnień… Te z dzieciństwa utrwaliły się najmocniej”.

Fijewski zagrał obok Holoubka w ekranizacji „Pętli” Marka Hłaski, realistycznie, ascetycznie wręcz zobrazowanej przez Wojciecha Hasa. Do dzisiaj zapadły mi w serce słowa wypowiedziane przez niego w tym filmie: „To dobrze, że masz nadzieję, ja jej nie mam… Nie wierzę, żeby w tym piekle była jakaś furtka. Zaczynałem tak samo, jak tamten chłopak… Miłość, zdrada i takie różne gówna”.

Śmierć aktora została odnotowana przez Polską Kronikę Filmową (46/1978 B), z której możemy się dowiedzieć, że był artystą o wyrazistej osobowości i niezwykle szerokiej skali aktorstwa. Wypadałoby do tego pośmiertnego komentarza dodać, że zapisał się jako jeden z tych wielkich aktorów, których nieobecność w przestrzeni artystyczno-kulturalnej do dzisiaj odczuwamy bardzo boleśnie.

JAROSŁAW HEBEL