HEBEL: Wspomnienie o Janie Kobuszewskim

Fot. Domena publiczna. Na zdjęciu Jan Kobuszewski.

Nie pamiętam, kiedy pierwszy raz jako widz zetknąłem się z aktorem Janem Kobuszewskim. Powiem więcej – w latach świetności kariery pana Jana, a więc w latach 60., nie było mnie jeszcze na świecie, a później… no właśnie… to jednak nie ten aktor był dla mnie numerem jeden. Często chyba nawet bywa tak, iż dopiero po latach docenia się człowieka, którego za jego życia nie miało się szansy poznać. Mam również  takie dość subiektywne wrażenie, że chociaż Kobuszewski zmarł w wieku 85 lat, to jednak przemknął nam niczym meteor.

Jako dzieciak w latach 80. oczywiście podglądałem Kabaret Olgi Lipińskiej, w którym również występował ten wspaniały aktor. Jednak dopiero jakiś czas temu obejrzałem na YouTube niektóre z jego mistrzowskich występów w Kabarecie Dudek czy Kabarecie Starszych Panów. Po latach cały czas znakomicie ogląda się go w skeczu „Ucz się, Jasiu”, w którym artysta wystąpił z Wiesławem Michnikowskim i Wiesławem Gołasem. Sam jednak bardziej świadomie zwróciłem uwagę na Kobuszewskiego dopiero w “Alternatywach 4” w reż. Stanisława Barei, który obsadził go w roli kombinatora mieszkaniowego.

Podkreślmy, że Jan Kobuszewski grał w filmach znakomitych reżyserów, do których można by zaliczyć – no właśnie – Stanisława Bareję, Jerzego Gruzę, Janusza Rzeszewskiego, Stanisława Tyma czy Janusza Majewskiego. Nie odtwarzał głównych ról, a jednak zwracał na siebie uwagę szerokiej widowni. Agnieszka Osiecka w “Fotonostalgii” napisała, że jest “zmarnowanym Chaplinem polskiego kina”. Dla mnie pozostanie przede wszystkim niezapomnianym dziadkiem Jackiem, której to postaci udzielił głosu w emitowanym w odcinkach radiowym słuchowisku Macieja Zembatego i Jacka Janczarskiego “Rodzina Poszepszyńskich”.

Powiedziałbym, że Jan Kobuszewski w pewnej mierze był aktorem niedzisiejszym, oczywiście w pozytywnym rozumieniu tego słowa. W końcu urodził się jeszcze przed wojną, a przy tym świetnie potrafił odnaleźć się i zabłysnąć na ekranie w filmach pokazujących tamte czasy: “Lata dwudzieste… lata trzydzieste…” czy “Halo Szpicbródka, czyli ostatni występ króla kasiarzy”. Jednocześnie stworzył wiele znakomitych kreacji teatralnych, m.in. Lucky’ego w “Czekając na Godota” Samuela Becketta, Biondello w “Poskromieniu złośnicy” Williama Szekspira i Doktora w “Dziadach” Adama Mickiewicza.

Jedną z ról, z którą Kobuszewski jest kojarzony przez bardziej masowego widza jest Jasio, bufetowy w klubie sportowym w serialu “Czterdziestolatek” (1974) czy włamywacz Jasio w “Czterdziestolatku. 20 lat później” (1993). Ciekawostką może być, że w “Złocie dezerterów” (1998) w reż. Janusza Majewskiego zagrał ojca Habera, w którego wcielił się Wiktor Zborowski, prywatnie siostrzeniec Jana Kobuszewskiego.

To był tego typu aktor, który potrafił w widza tchnąć ducha radości. Pamiętam, jak w Kabarecie Olgi Lipińskiej śpiewał: “Rzeczywistości dajmy brawka/ Humoru niechaj świszcze bat/ Niech optymizmu nowa dawka/ Beztroski sączy w dusze jad!”. Jednocześnie widzę też pana Janka jako hydraulika w “Poszukiwanym, poszukiwanej” (1972) czy kierowcę MPO przewożącego śnieg w “Brunecie wieczorową porą” (1976). Podobno Krzysztof Gradowski namawiał go do przyjęcia roli pana Kleksa w “Akademii Pana Kleksa”, ale odmówił i bodajże jedną z najważniejszych ról w swojej aktorskiej karierze zagrał Piotr Fronczewski.

Tęsknię za takim stylem aktorstwa, jaki prezentował Kobuszewski, a który niestety odchodzi wraz z mijającymi czasami. Jan Kobuszewski miał ogromny talent i był perfekcyjny w każdym szczególe, co objawiało się w tym, że kreowane przez niego postacie posiadały swój oryginalny wyraz. Powiedziałbym nawet, że jako aktor był nie do podrobienia. Miał też dystans do siebie i poczucie humoru, np. tak siebie opisując: “[…] gęba pociągła i mizerna, nos orli niestety, uszy odstające, a do tego od dołu takie długie nogi, a od góry takie długie ręce. Czerwony Kapturek mógłby omdleć”.

JAROSŁAW HEBEL