HEBEL: Nie tylko kobieta jest człowiekiem
Z ciekawością obejrzałem w Teatrze Dramatycznym m.st. Warszawy spektakl pt. “Chłopaki płaczą”, który nie tylko poprzez tytuł stoi w wyraźnej opozycji do głośnego filmu “Chłopaki nie płaczą” w reż. Olafa Lubaszenki. Twórcy tego przedstawienia próbują zmierzyć się z zagadnieniem męskich przeżyć i emocji: jeżeli mężczyzna ma uczucia, to czy powinien je okazywać? Spektakl składa się z kilku prostych historii, które w zasadzie zostały opowiedziane przez aktorów w formie monologów. Łączy je jedno – pojawiające się pytanie o możliwość okazywania przez mężczyzn swoich emocji. Nie wprost aktorzy zadają je publiczności, którą skutecznie wciągają w opowiadane na scenie przez siebie przeżycia.
Czy mężczyzna ma prawo okazywać swoje emocje i uczucia, gdy zdechnie mu ukochany pies albo gdy kogoś potrąci na drodze? Bohater grany przez Waldemara Barwińskiego, który jest sprawcą wypadku samochodowego, odczuwa wielką ulgę z powodu nieokazania swoich emocji. Mówi, że w innym przypadku “mógłby wyjść na frajera”. Inny z bohaterów, w którego wcielił się Paweł Tomaszewski, skrywa w sobie ból, cierpienie i strach z powodu trudnej relacji z ojcem despotą. Łatwo jest w tym spektaklu wyłowić momenty wewnętrznych pęknięć, które nie muszą świadczyć o słabości człowieka. Dzięki nim możemy sobie uświadomić, że jesteśmy ludźmi, i mamy swoje uczucia i emocje. Nie jest to niczym złym, bowiem dopełnia nas w naszym człowieczeństwie. W naszej kulturze dnia codziennego jest wprawdzie inaczej – mężczyzna powinien być twardy jak stal, choćby spotkało go ogromne nieszczęście.
Większa część tego spektaklu dzieje się na basenie, gdzie pływanie jest swoistą i bardzo czytelną metaforą. Utonąć bowiem możemy nie tylko tam, ale i w życiu. Jedni więc odważnie pływają, inni nie umiejąc pływać, maskują się chodząc na saunę. To trochę tak jak w życiu – kiedy nie potrafimy przystosować się do reguł nim rządzących, często zajmują nas czynności zastępcze. Gdy odczuwamy lęk, tłumimy go i na ogół zajmujemy się czymkolwiek innym. Jeden z bohaterów np. robi na drutach, poprzez co łamie stereotypy, w które miałyby się wpisywać zajęcia z podziałem na typowo damskie i męskie. Przy całej złożoności otaczającego nas świata pośród bohaterów pojawia się również nieumiejętność wyznawania uczuć, czy to w relacji damsko-męskiej, czy np. męsko-męskiej. Nie można odmówić kreowanym postaciom, że są nieczułe, gdyż przyjmują maski i schematy postępowania narzucone im przez otaczający ich świat.
Ten spektakl naprawdę dobrze się ogląda, chociaż daleki jestem od entuzjazmu. Jest to przedstawienie bardziej dla intelektualistów niż dla widzów szukających łatwej i miłej rozrywki. Tym ostatnim poleciłbym komedyjkę w jednym z mało ambitnych teatrów prywatnych. Dodam, że zachwycił mnie Henryk Niebudek, znakomity teatralny aktor, który niestety nie jest znany szerszej publiczności. Świetny i bardzo przekonujący był Paweł Tomaszewski, o którym z całą pewnością jeszcze będziemy mogli usłyszeć. Nieźle zagrał Waldemar Barwiński, na którego z sentymentem spoglądam poprzez pryzmat jego roli Kajtka Talara w serialu “Dom” w reż. Jana Łomnickiego. Pochwaliłbym także Roberta T. Majewskiego. Zresztą wszyscy aktorzy zagrali wyśmienicie, a wykreowani przez nich bohaterowie zapadli publiczności głęboko w serca. To widać, że w gruncie rzeczy są oni bardzo nieszczęśliwi, nie mogąc czy bojąc się okazywać swoich emocji. Wręcz rozpaczliwie domagają się więc akceptacji. Czy jednak mają do tego prawo, skoro co poniektórzy z nich z różnych powodów mają problem z okazywaniem uczuć?
Można by powiedzieć, że autorzy świetnie obrazują sceny, kiedy między bodźcem a płynącą łzą wyrasta tama lęku czy wstydu. Wówczas często pojawiają się zaciśnięte zęby i próba ratowania wizerunku twardego mężczyzny, co jednak tak naprawdę niczemu nie służy poza stygmatyzowaniem istniejącego stanu rzeczy. Warto sobie uświadomić, że męskie łzy istnieją, chociaż są towarem deficytowym. Jak bardzo banalnie by to brzmiało, wszyscy potrzebujemy mężczyzn umiejących okazywać swoje emocje. Powód jest oczywisty – żebyśmy teraz czy w przyszłości nie byli kalekim uczuciowo społeczeństwem, co może rodzić bardzo niebezpieczne następstwa.
Skromna, czy nawet wręcz surowa scenografia wpisuje się w klimat tego przedstawienia. Dobitnie bowiem podkreśla tłamszenie emocji przez chyba jednak większość mężczyzn. To też przekłada się na ubogość duchową bohaterów tego spektaklu, którzy chcieliby być przytuleni. Czy jednak mogą liczyć na ludzkie traktowanie, dopóki nie wyzwolą się z kajdanów bezuczuciowego życia? Ich postępowanie przebiega w rytmie niezbyt spokojnej muzyki Baascha, co niestety nie zwiastuje niczego pozytywnego. Wychodząc bowiem z teatru, widziałem w swojej wyobraźni, jak bohaterowie tego spektaklu dalej taplali się w swojej tłamszonej uczuciowo bezmocy.
JAROSŁAW HEBEL
Teatr Dramatyczny w Warszawie (Mała Scena) – Michał Buszewicz – “Chłopaki płaczą”. Scenariusz i reżyseria – Michał Buszewicz. Scenografia i kostiumy – Doris Nawrot. Muzyka – Baasch. Występują: Waldemar Barwiński, Robert T. Majewski, Henryk Niebudek, Michał Balicki, Paweł Tomaszewski, Karol Wróblewski.
Spektakl trwa: 90 min (bez przerwy).