TOMCZYK: W podróży po spełnienie

Fot. Bartek Warzecha. Na zdjęciu Magdalena Zawadzka i Sylwia Zmitrowicz w spektaklu “Uciekinierki” w warszawskim Teatrze Ateneum.

O mały włos nie obejrzałabym “Uciekinierek” wystawianych przez warszawski Teatr Ateneum. Założyłam, że czterdzieści minut to nadto na znalezienie miejsca parkingowego. O, ja naiwna! Cała w nerwach przemierzałam wąskie, naszpikowane autami uliczki, aż w końcu pięć minut przed godziną zero szczęście się do mnie uśmiechnęło. W kasie usłyszałam, że deficyty parkingowe są tu codziennością, więc miejcie ten fakt na uwadze.

Dopiero z biletem w dłoni odetchnęłam z ulgą i zasiadłam na widowni.

Nie mogłabym darować sobie utraty możliwości obejrzenia na scenie Magdaleny Zawadzkiej, która w komedii “Uciekinierki” wciela się w postać Claude, pensjonariuszki domu spokojnej starości. Na scenie towarzyszy jej Sylwia Zmitrowicz, grająca rolę Margot – gospodyni domowej na gigancie. Zresztą na gigancie są obie panie.

Komedia została napisana przez francuski duet Pierre Palmade i Christophe Duthuron, a polski widz ma do czynienia z zabawnymi i błyskotliwymi dialogami dzięki znakomitemu przekładowi Barbary Grzegorzewskiej. Nawet najlepsze aktorki nie wykrzesałyby iskry z pozbawionego ikry tekstu. W przypadku “Uciekinierek” nie ma o tym mowy. W warstwie językowej przekład oparty jest na serii ironicznych, śmiesznych i inteligentnych fraz, pełnych skojarzeń, odniesień do rzeczywistości, ale też skłaniających do zadumy (“Chodziłam ze sobą w ciąży czterdzieści lat”).

Już od pierwszych minut historia Claude i Margot przypomina tę opowiedzianą w filmie “Thelma i Louise”. Oto dwie kobiety, które dzieli spora różnica wieku, uciekają od przeszłości, by znaleźć szczęście. Z tym że w dramacie Ridleya Scotta historia zaczyna się źle i kończy wcale nie lepiej. W “Uciekinierkach” od początku wiadomo, że wszystko, co spotka bohaterki, wyjdzie im tylko na dobre.

Można by pomyśleć, że w przypadku kiedy na scenie pojawiają się jedynie dwie postacie, uwaga widza skupi się na jednej, tej barwniejszej. Tutaj równowaga zostaje zachowana. Mimo iż Claude i Margot różni tak wiele (wiek, status rodzinny, doświadczenia życiowe, podejście do życia w ogóle), łączy je jedno pragnienie. Obie potrzebują odmiany, odcięcia się od tego, co było, i nowego startu. Claude nie ma nic do stracenia, ale Margot rezygnuje ze wszystkiego, co wydaje się być w życiu najważniejsze. A więc czy warto?

Podczas ucieczki bohaterki przekonają się, że łączy je więcej, niż początkowo sądziły. Każda dostanie ważną lekcję. Rodzącej się przyjaźni daleko będzie do tej z definicji, ale w finale widz przekona się, że Claude i Margot zostaną razem na dobre i złe.

Duet Zawadzka-Zmitrowicz budzi sympatię, ujmuje, rozczula. Aktorki wspaniale się uzupełniają. Pełna wigoru i energii Magdalena Zawadzka oraz stonowana i spokojna Sylwia Zmitrowicz oczarowują widza z każdą odsłoną kurtyny. Komediowy talent Magdaleny Zawadzkiej ujawnia się zwłaszcza w scenach, gdy aktorka odgrywa staruszkę niespełna rozumu. Kunszt Sylwii Zmitrowicz objawia się w bezbronności i łagodności granej przez nią postaci.

Spektakl wyreżyserował Wojciech Adamczyk. Za kostiumy i scenografię odpowiada Katarzyna Adamczyk. Słusznie założono, by “Uciekinierki” były oszczędne w środkach. Niewielka liczba rekwizytów, prosta scenografia i jedynie dwie aktorki na scenie stanowią o sukcesie tej komedii. Autorzy spektaklu udowadniają, że dobry tekst, świetne wyczucie aktorskie, uważny reżyser i roztropna scenografka mogą zapewnić widzowi przednią zabawę. Salwy śmiechu oraz bisy potwierdzają, że nie tylko mnie ten spektakl przypadł do gustu.

Jednak czy “Uciekinierki” to komedia bez przesłania? Pośmiać się i zapomnieć? Miło spędzić sobotni wieczór? Nie!

“Uciekinierki” dowodzą, że marzenia się nie starzeją ani nie ulegają przeterminowaniu. Zawsze jest pora, by po nie sięgać, niezależnie od metryki. Realizować się, żyć, kochać. Nawet jeśli grozi to spędzeniem nocy na więziennej pryczy albo ucztowaniem na cmentarzu.

Jako miłośniczka kwiatów ogrodowych czuję potrzebę złożenia protestu wobec nazywania gladiolusów (mieczyków) kwiatami brzydkimi. Gladiolusy uwodzą mnogością odmian i kolorów. To jedne z najciekawszych kwiatów ciętych. Piszę o nich nie bez związku, bo mają znaczenie dla sztuki. Jakie? Odpowiedź znajdziecie podczas spektaklu.

KATJA TOMCZYK


Teatr Ateneum w Warszawie (Scena 20) – Pierre Palmade&Christophe Duthuron, “Uciekinierki” (przekł. Barbara Grzegorzewska). Reżyseria – Wojciech Adamczyk. Scenografia – Katarzyna Adamczyk. Występują: Magdalena Zawadzka, Sylwia Zmitrowicz.
Spektakl trwa: 90 min. (bez przerwy).