HEBEL: O miłości od końca

Fot. Krzysztof Bieliński. Na zdjęciu Agata Wątróbska w spektaklu “Miłość od ostatniego wejrzenia” w warszawskim Teatrze Dramatycznym.

Czy można udzielić ostatecznej odpowiedzi na pytanie, co to jest miłość? Podejrzewam, że ilu ludzi na świecie, tyle też mielibyśmy odpowiedzi. Nie są w stanie jej zdefiniować również bohaterki spektaklu “Miłość od ostatniego wejrzenia”, który z zapartym tchem obejrzałem w Teatrze Dramatycznym m.st. Warszawy. Wspaniale grają w nim aktorki, których wcześniej chyba nie miałem okazji zobaczyć w żadnym przedstawieniu czy filmie. Dają jednak z siebie wszystko, więc nie mam wątpliwości, że na pewno zasłużyły na gorące oklaski od widzów, których ciężko oszukać. Musiały aż trzy razy wychodzić do publiczności, która na stojąco okazała im wielkie uznanie dla ich świetnej gry.

Ten spektakl nie został zrealizowany całkiem klasycznie, a jest w nim coś takiego, że znakomicie się go ogląda. Powiedzmy to – występujące w nim aktorki posiadają nieprzeciętne umiejętności, dzięki którym potrafią wyzwolić wielkie emocje. Oglądając ten spektakl, miałem wrażenie, jakbym przyglądał się prawdziwemu życiu bohaterek tego przedstawienia. Są one bardzo pokaleczone przez relacje z mężczyznami, którzy niejednokrotnie w sposób bolesny odcisnęli piętno na ich życiu. Dodajmy, że w tej sztuce Vedrana Rudan opowiada o miłości i nienawiści, a także o poniżaniu i zemście. Czyni to z niedającą się ukryć bezkompromisowością, ale i wyłaniającym się z najciemniejszych zakamarków poczuciem humoru.

Z tego przedstawienia, które ogląda się z wielkim zainteresowaniem i rosnącymi emocjami, wyłania się obraz kobiety chyba jednak życiowo przegranej. Jak mogłoby się wydawać, przyczyna jej klęski tkwi w tym, iż inni jej “[…] wcisnęli, że polowanie na księcia to sens życia, a strach przed samotnością to koń, na którym ma pędzić, dopóki nie złowi jedynego prawdziwego szczęścia”. Co więc zrobić, kiedy małżeństwo okazuje się strefą wojny?

Bohaterką powieści Rudan jest Tilda, która żyje w tzw. przemocowym związku z mężem – sędzią. Jej relacja ujawnia typowe cechy zachowania ofiary wobec kata. Mimo świadomości zła, które mąż wyrządza, nie jest w stanie wyzwolić się z opresji. Wprawdzie podejmuje próby buntu, ale jej działania niczego nie zmieniają, a życie we wzajemnej nienawiści musi ostatecznie prowadzić do tragedii.

Iwona Kempa podzieliła etapy życia Tildy na cztery świetne aktorki (Karolina Charkiewicz, Anna Gajewska, Magdalena Czerwińska i Agata Wątróbska). Dodatkowo widzimy, jak elementy scenografii wraz z upływającymi minutami spektaklu zmieniają swoje metaforyczne znaczenie (od witryn ze strojami ślubnymi do trumien).

W roli bezwolnej, milczącej matki reżyserka obsadziła Małgorzatę Niemirską (rewelacyjną w końcowym monologu). Nie da się ukryć, że jest to mocna sztuka, w której są wypowiadane ważne i zarazem bolesne słowa. Mistrzowska wypowiedź tej bohaterki pod adresem kobiet brzmi jak oskarżenie: “Ruchacie się z mężami, których nie kochacie. Piszecie prace domowe dzieciom, których nienawidzicie. Obciągacie szefowi, którym pogardzacie. I rozmawiacie przez telefon z matkami, które was męczą. Dwulicowe tchórzliwe służące. Niewolnice. Ślepe, tanie kurwy”. Wydaje się jednak, że Magdalena Czerwińska trafnie diagnozuje istotę takiego stanu rzeczy: “My, kobiety, nie wiemy, że mamy moc. Ale co jest naszą mocą? Gdybym mogła rozpoznać swoją moc, odkryłabym tajemnicę życia”.

Uważam jednak, że mimo wszystko sztuka chorwackiej autorki nie jest dziełem o charakterze antymęskim. Powiedziałbym, że raczej mamy tutaj do czynienia z eksplozją kobiecego gniewu podszytego retrospekcją. W moim przekonaniu spektakl balansuje na granicy dobrego smaku i skutecznie rozcina zasklepione społeczne przyzwyczajenia.

Warto wiedzieć, że sztuka wyreżyserowana przez Iwonę Kempę jest wystawiana na deskach Teatru Dramatycznego od 2018 roku i już zdobyła wiele nagród. Warto ją zobaczyć nie tylko dlatego, że budzi ona żywe emocje i wpisuje się w feministyczny dyskurs przeciw patriarchalizmowi. Czuje się w niej bowiem siłę autentycznego sprzeciwu wobec zła, którego doświadczają kobiety.

Mogłoby się wydawać, jeżeli chciałoby się ulżyć ciężkiemu losowi kobiet, że bez głosu mężczyzn rozmowa o potrzebie ułożenia nowych relacji z kobietami będzie jednostronna. Taka refleksja nasuwa się po obejrzeniu spektaklu na scenie dobrego teatru, który – jak powszechnie wiadomo – nie składa się tylko z jednej płci…

JAROSŁAW HEBEL


Teatr Dramatyczny m.st. Warszawy (Mała Scena) – Vedrana Rudan, “Miłość od ostatniego wejrzenia” (przeł. Marta Dobowolska-Kierył). Reżyseria i adaptacja – Iwona Kempa. Występują: Karolina Charkiewicz, Magdalena Czerwińska, Anna Gajewska, Małgorzata Niemirska, Agata Wątróbska.
Spektakl trwa: 90 min. (bez przerwy).
Tylko dla widzów dorosłych!