Wielka siła teatru – wywiad z Jarosławem Heblem – autorem książki “Od Bułhakowa do Olgi Tokarczuk”

Fot. Z archiwum “Mojej Przestrzeni Kultury”. Na zdjęciu Jarosław Hebel.

— Niedawno ukazały się Twoje zapiski teatralne pt. “Od Bułhakowa do Olgi Tokarczuk”. Co Cię zainspirowało do wydania tej książki – miłość do pisania czy do teatru? No i… jakie trudności napotkałeś na drodze od pomysłu do ukazania się publikacji?

— Zacznę może od tego, że dzięki uprzejmości ludzi z działów promocji warszawskich teatrów mogłem oglądać wystawiane w nich spektakle. Mogłem podziwiać najwybitniejszych aktorów, m.in. Mariana Opanię czy Katarzynę Dąbrowską. Kocham teatr, więc wciągnęło mnie to do tego stopnia, że po jakimś czasie pojawił się pomysł zebrania napisanych przeze mnie recenzji teatralnych i wydania ich w formie książki. Tak powstała ta publikacja… Kocham teatr, jak mówiłem, ale lubię też pisać… Bardzo mnie cieszy, że wszystkie teatry, w których gościłem, z wielką chęcią udostępniły swoje logotypy do zamieszczenia na czwartej stronie okładki. Jedyne trudności, jakie napotkałem przy wydaniu tej książki, dotyczyły kwestii finansowych… Ale udało się je w końcu przezwyciężyć! No i – książka szczęśliwie mogła się ukazać…

— Czy mógłbyś powiedzieć, który ze spektakli opisanych w książce szczególnie utkwił w Twoim sercu i pamięci?

— To bardzo trudne pytanie, bo… musiałbym wymienić co najmniej kilka spektakli. Nie ukrywam, że jestem teatralnym konserwatystą i bliżej mi do tradycyjnego teatru, niż przedstawień wystawianych w duchu nowoczesnego postępu, np. z efektami świetlnymi czy adiowizualnymi. Mam to wielkie szczęście, że mieszkam w mojej ukochanej Warszawie, gdzie mogę na żywo podziwiać np. mistrzowską grę znakomitego Mariana Opani w spektaklach wystawianych w Teatrze Ateneum. Dodam przy tym, że zakochałem się w wokalu (i w ogóle w głosie) Katarzyny Dąbrowskiej, która jest aktorką Teatru Współczesnego. Podziwiam klasę i kunszt Ewy Błaszczyk, która świetnie potrafiła wcielić się w rolę Oriany Fallaci w Teatrze Studio. No i, w tym samym teatrze, mogłem zachwycać się znakomitym poziomem sztuki aktorskiej prezentowanej przez Roberta Talarczyka w monodramie “Byk” Szczepana Twardocha. Nie wymieniam już Teatru Polskiego, gdzie “Wiśniowy sad” w reż. Krystyny Jandy czy “Wujaszek Wania” w reż. Iwana Wyrypajewa to istne perełki! Jeżeli jakiegoś spektaklu nie wymieniłem, to… przepraszam… O wszystkich, które obejrzałem, można przeczytać w mojej książce, którą serdecznie polecam!

— Dodajmy, że w książce znajdują się również teksty poświęcone aktorom.
Czym kierowałeś się, wybierając artystów, o których warto napisać?

— Tak, wzbogaciłem moją książkę kilkoma krótkimi tekstami poświęconymi ważnym dla mnie aktorom (Eugeniuszowi Bodo, Janowi Himilsbachowi, Tadeuszowi Fijewskiemu, Romanowi Wilhelmiemu, Katarzynie Dąbrowskiej i Bogusławowi Lindzie). Czym się kierowałem? Myślę, że przede wszystkim różnorodnością… Cóż tu więcej mówić… W ogóle na stronie “Mojej Przestrzeni Kultury” pisałem również o wielu innych aktorach, ale książka rządzi się swoimi prawami i nie mogłem opublikować wszystkich…

— Wracając jeszcze do samego teatru, co najbardziej cenisz u występujących aktorów?

— Aktor musi mieć w sobie to “coś”, co czasami trudno jest zdefiniować. Według mnie posiada to zarówno Marian Opania, jak i Katarzyna Dąbrowska… Po drugie zaś – dla mnie teatr to coś znacznie więcej niż tylko rozrywka, więc od grających aktorów wymagam czegoś więcej niż tylko, żeby było miło, przyjemnie i zabawnie. Oczekuję jakiegoś przekazu! Znakomity spektakl, który może widza zupełnie wciągnąć, wcale nie musi być śmieszny. Dla przykładu niech wspomnę choćby “Znieważonych”, krótki (bo zaledwie godzinny) monodram w wykonaniu Dariusza Wnuka w Teatrze Ateneum. Nie znam nikogo, kto po tym spektaklu nie wyszedłby z teatru poruszony i nie popadł w głęboką refleksję… I to jest właśnie wielka siła teatru!

— Już tak na koniec pozwolę sobie zapytać o to, czym chciałbyś zarazić swojego czytelnika?

— To oczywiste – ­teatralnym bakcylem! Zwłaszcza tych, którzy do teatru nie chodzą… Dla których ten typ rozrywki albo jest poza zasięgiem finansowym (chociaż nie jestem o tym do końca przekonany), albo wydaje się nudny… Być może wystarczy trafić w to “coś”, żeby pokochać teatr… Pamiętam, jak wiele lat temu podziwiałem w Teatrze Współczesnym Borysa Szyca, np. w “Procesie” Kafki czy “Psim sercu” Bułhakowa, a dużo wcześniej – np. Adama Woronowicza w “Loretcie” w Teatrze Powszechnym, czy – w tym samym teatrze – genialnego Janusza Gajosa w “Swidrygajłowie” na podstawie “Zbrodni i kary” Dostojewskiego. Chyba niedocenianym aktorem jest Krzysztof Majchrzak, którego miałem okazję dawno już temu podziwiać w “Tamie” Conora McPhersona w Teatrze Studio. No i… Stanisław Brudny był genialny w roli Bohumila Hrabala w “Zbyt głośnej samotności”.

— Czy mógłbyś jeszcze powiedzieć, w jaki sposób można stać się szczęśliwym posiadaczem Twojej książki?

— Ależ oczywiście! Książka wygląda prześlicznie, chociaż ukazała się w symbolicznym nakładzie zaledwie stu egzemplarzy… Każdy, kto chciałby stać się jej posiadaczem, powinien w tej sprawie napisać na adres wydawcy: mojaprzestrzenkultury@mojaprzestrzenkultury.pl. Dodam, że tutaj, w tym systemie kolportażu, obowiązuje zasada, że kto pierwszy, ten lepszy!

— Dziękuję za rozmowę… 

Rozmawiała:
SYLWIA KANICKA