Życie daje wiele inspiracji… – wywiad z malarką Magdaleną (Maleną) Jankowską
– Co Cię inspiruje?
– Życie daje wiele inspiracji… Myślę, najprościej mówiąc, że jakie życie, takie obrazy. Jeśli dużo w danym czasie podróżuję, spotykam ciekawych ludzi, to na obrazach możemy spotkać te osoby, zapisy i wspomnienia ulubionych zakątków z danego kraju. Ale np. powstał również cykl obrazów „Widok z okna”, więc jak widać, można zainspirować się, nie wychodząc z domu. Często maluję w cyklach, np.: „Horyzonty”, „Fale”, „Podwórka”, „Plaża”, „Kobiety”, „Obraz w Obrazie” czy „Sopocianki”, jak nazywam sopockie mewy.
Jednak jest jeden podstawowy warunek, bez którego słabo o natchnienie i raczej nie zaczynam malować. Światło. Lubię zdecydowane kontrasty i cienie. Kocham słońce, którego niestety często w naszym kraju brakuje. Z radością tworzę słoneczne przestrzenie, które idealnie wprowadzają do często ciemnych i szarych wnętrz światło wakacji. Jest jeszcze jeden ważny element, to muzyka! Bardzo ważna dla mnie podczas malowania.
– Jakie emocje chcesz przekazać, czy stoi za Twoim malowaniem jakaś misja?
– Wkładam bardzo dużo emocji i własnych wspomnień w swoje malarstwo. Faktycznie, każdy obraz powstaje najpierw dla mnie. Raczej nie sięgam po pędzel, jeśli nie mam tzw. „dobrego dnia”, stąd w większości obrazy są radosne. Choć prace o ciemniejszej i bardziej tajemniczej kolorystyce również powstają, np. widok z okna na suche drzewo…
Nie myślałam o tym jak o misji, ale przez lata tworzenia faktycznie moje malarstwo stało się formą terapii i pozytywnego myślenia. Wszyscy tęsknimy za wakacjami, plażą i słońcem, a ja budzę się każdego dnia z widokiem na słoneczne przestrzenie, które uwieczniłam na moich obrazach. Często słyszę od miłośników moich obrazów, że są niczym okna na słoneczny świat.
Cieszę się, bo mogę dać coś dobrego od siebie, co innym poprawia na co dzień nastrój. Ostatnio dużo się mówi o medytacji i sztuce wyciszania się w pędzącym świecie. Odkryłam, że czas, kiedy maluję, to dla mnie właśnie forma medytacji. Czyli jest kolejna korzyść. Z natury jestem bardzo energiczna i trudno mnie zatrzymać w jednym miejscu, wszędzie mnie słychać i widać – a w trakcie malowania znikam… To mój czas.
– Są ludzie, którzy uważają, że mieć obraz Maleny Jankowskiej, to jak mieć ręcznie pisaną ikonę w domu. Czy możesz wyjaśnić, skąd to porównanie?
– Rzeczywiście, spotkałam się z takim określeniem. Często słyszę, że łatwo zapamiętuje się moje obrazy bądź autorstwo. Obrazy stają się swoistym logotypami Maleny. Tyczy się to głównie obrazów figuratywnych. Kontrasty, kolor, światło i raczej prosta forma, to ich siła.
– Co to jest MaloGranie?
– MaloGranie to spotkanie malarstwa z muzyką. Dwóch oddzielnych procesów twórczych, które w rezultacie tworzą całość. Oddziałują na siebie.
MaloGranie powstało w sposób naturalny, to spotkanie dwóch bliskich sobie ludzi. Prywatnie związałam się z muzykiem Michałem Sołtanem, który jest kompozytorem i potrafi opowiadać dźwiękiem. Zaczęło się od domowych improwizacji. Postanowiliśmy to pokazać na scenie. Zabieramy odbiorcę w swój intymny świat, do którego, do niedawna, tylko my mieliśmy dostęp. Performance, na końcu którego powstaje nowy obraz oraz muzyka. Częściowo zaplanowany, częściowo improwizowany twór.
– Na zakończenie powiedz nam, jakie wystawy szykują się w nadchodzących miesiącach.
– Właśnie trwają dwie wystawy. Jedna w Gdańsku w Oliwskim Ratuszu Kultury w Galerii Nowy Warzywniak, a druga w Warszawie przy ulicy Próżnej w Pyszna i Próżna, obok Galerii Velt. Zapraszam serdecznie do śledzenia wydarzeń na moich stronach.
– A gdybyś miała jednym zdaniem albo jednym słowem powiedzieć, jaki przekaz kryje się w Twojej twórczości, brzmiałoby to…
– Lato wcale nie musi się kończyć. Cieszmy się z prostych rzeczy, mogą stać się piękne, gdy spojrzymy na nie w dobrym świetle…
ROZMAWIAŁA:
DOROTA SZELEZIŃSKA