HEBEL: Portret Hanki Golde

Fot. Domena publiczna. Na zdjęciu Hanka Golde.

Hanka Golde była przepiękną, inteligentną kobietą o kruczoczarnych włosach. Trudno znaleźć jej zdjęcie w Internecie; nie ma jednak wątpliwości, że znajomość z nią mocno odcisnęła się na życiu Marka Hłaski. Autor “Pięknych dwudziestoletnich” w żadnym ze swoich utworów nie sportretował uroczej dziennikarki “Kuriera Polskiego”. Nie ma jednak powodu, żeby mu nie wierzyć, że Golde była największą  miłością w jego życiu. Dużo później równie wielkim uczuciem obdarzył Esther Steinbach, o której w liście do kuzynki Zuli Dywińskiej napisał, że… jest “pluszowym zwierzątkiem i tak cudownie pachnie”[1].

* * *

Jednak to z Hanką Golde Marek Hłasko przeżył w Warszawie namiętny i bardzo burzliwy romans. Wiele osób uważa, że Golde “Była rzadkim przypadkiem urody połączonej z dystynkcją, inteligencją i urokiem, który sprawiał, że wszyscy ją podziwiali i w różny sposób kochali się w niej”[2]. Hłasko zaś “[…] uczynił ją częścią samego siebie, jej decyzje i postępowanie zmieniły jego życie na każdym poziomie”[3]. Zetknięcie się Marka i Hanki miało charakter pomysłu literackiego, o czym w jednym z reportaży pisał Krzysztof Kąkolewski. Istnieją jednak spore rozbieżności dotyczące miejsca, w którym się poznali. Kira Gałczyńska utrzymuje, że miejscem tym była redakcja “Sztandaru Młodych”. Wiadomo jednak, że Golde była bywalczynią zarówno salonów literackich, jak i modnych knajp artystycznej bohemy, dlatego według innej relacji do ich pierwszego spotkania doszło w popularnej wówczas Kameralnej.

Jak twierdzi Barbara Stanisławczyk, “Hłasko widział w niej czystą, niewinną dziewczynę, która mogła zaspokoić jego głęboko skrywane pragnienie prawdziwej miłości”[4]. Z drugiej strony, łączyła ich pewna wspólna cecha – Hanka Golde zupełnie jak Hłasko “[…] musiała wyróżniać się jakimś ulotnym magnetycznym urokiem, trudnym do dokładnego, racjonalnego zdefiniowania”[5]. Kira Gałczyńska w liście do Andrzeja Czyżewskiego o Hance Golde napisała, że była „dziewczyną niezwykłą, piękną, inteligentną, o niebanalnym poczuciu humoru. […] Było w niej to »coś« tajemnicze, seksowne coś, co uwielbiają mężczyźni”[6]. Golde uchodziła za przyjaciółkę córki Gałczyńskiego, z którą w połowie lat 50. pracowała w redakcji “Kuriera Polskiego”. Hanka Golde była mężatką i matką dwójki dzieci, kiedy pod koniec 1955 roku spotkała Marka Hłaskę. To, co ich łączyło, nie było romansem w klasycznym znaczeniu tego słowa. Kira Gałczyńska, obserwująca z bliska rozwój tej znajomości, mówi o zauroczeniu, fascynacji czy nawet głębszym uczuciu.

Łatwo wyobrazić sobie, jak Golde i Hłasko szlajali się razem po warszawskich knajpach, jak ona czasem u niego pomieszkiwała, choć zawsze wracała do męża i dzieci. Jej mąż – Wiktor Golde – był profesorem Politechniki Warszawskiej i raczej pobłażliwie podchodził do związku żony z popularnym już wtedy pisarzem, “[…] tolerując go, niczym zwykłą niedogodność, ze względu na dobro rodziny”[7]. Niewykluczone, że była to cena, jaką Wiktor Golde musiał zapłacić, by zatrzymać przy sobie Hankę, którą albo nudziło małżeństwo z naukowcem, albo zwyczajnie czuła się opuszczona przez męża, który ciągle wyjeżdżał na różne odczyty, wykłady i sympozja naukowe.

Hłasko był o męża Hanki potwornie zazdrosny. Potrafił zadzwonić do Wiktora Golde, gdy obok niego w łóżku leżała żona profesora i “[…] szczegółowo opisywać wszystko, co przed chwilą robili”[8]. Możliwe, że właśnie w ten sposób próbował o nią walczyć. Przekonanie o wielkiej miłości do Hanki umacniało się w Marku coraz bardziej. W jednej z biografii Hłaski można nawet spotkać się ze stwierdzeniem, że “Im więcej czasu byli razem, tym głębiej się w nią Hłasko zapadał”[9]. Gdy z puli premiera Cyrankiewicza dostał w końcu własne mieszkanie, nie zdecydował się na lokalizację Starego Miasta – wybrał Ochotę. Tak później w “Pięknych dwudziestoletnich” o tym pisał: “[…] wybrałem Ochotę, ponieważ w domu, w którym mieściło się gniazdo mego przyszłego szczęścia rodzinnego, mieścił się również żłobek dla dzieci; a Hania miała dzieci. Tak więc Hania odeszła, a ja zostałem z dziećmi. Wracałem o piątej rano z knajpy zalany łzami; ale już o siódmej chór świeżych głosów dziecięcych, w sile trzystu osób, budził mnie pieśnią, której część tylko pamiętam”[10].

Hłasko nie był zupełnie obojętny Hance Golde, czyli nie tylko świetnie się z nim bawiła, skoro poprosiła jego matkę o spotkanie w kawiarni. Radziła się Marii Hłasko, jak powinna postąpić. Czy zostawić mężowi jedno dziecko, a drugie zatrzymać przy sobie albo czy wyjść za Marka i czy z nim zamieszkać? Usłyszała jednak od pani Marii krótką, rzeczową odpowiedź: “Nie bardzo widzę Marka przy pieluchach”[11]. Trudno ustalić, na ile słowa wypowiedziane przez matkę Hłaski zaważyły na dalszych losach jego związku z Hanką. Ta ich miłosna znajomość – z małymi przerwami na kilkukrotne “ostateczne zakończenie” – trwała do chwili wyjazdu Marka Hłaski z Polski na Zachód. Ostatecznie Hanka Golde nie zdecydowała się na porzucenie męża, cenionego naukowca Politechniki Warszawskiej. W pewnym sensie wybrała stabilizację materialną. Hłasko zaś dużo później w “Pięknych dwudziestoletnich”  napisze: “ja sam kochałem się w życiu tylko jeden raz; było to jedenaście lat temu i potem nigdy już nie kochałem nikogo ani przez minutę; mimo iż bezustannie starałem się stworzyć sobie złudzenia”[12].

Są pewne prawdy w życiu, które do człowieka docierają zbyt późno, i tak było w przypadku Hanki Golde. Dopiero po wyjeździe Hłaski z kraju uświadomiła sobie, jak wielkim uczuciem go darzyła, czego dowodzi pewna historia. Gdy Golde dowiedziała się, że jej redakcyjny kolega z “Kuriera Polskiego” Krzysztof Kąkolewski mieszka na Ochocie przy ulicy Radomskiej, zaciągnęła go w rejony Częstochowskiej. Barbara Stanisławczyk tak opisuje to całe zdarzenie: (Golde) “[…] zatrzymała się przed jednym z budynków. Wyszukała płytę chodnikową. »Tu stał Marek, kiedy mnie żegnał, gdy ostatni raz wychodziłam od niego« – wyszeptała. Upadła na kolana i całowała płytę”[13]. Co by nie mówić – ta jedna z najpiękniejszych kobiet w stolicy, która potrafiła przyjść do Kameralnej z jednym panem, a wyjść z tego popularnego i cieszącego się wielką estymą nocnego lokalu z innym adoratorem, chyba uzmysłowiła sobie, że “[…] Marek był jej jedyną i najważniejszą przegraną. Kiedy się upijała, gładziła mężczyzn po twarzy, całowała i mówiła: Przypominasz mi Marka, och, jak bardzo przypominasz mi Marka”[14]

Kiedy Hłasko przebywał na emigracji, Hanka przeżyła jeszcze jeden i zarazem ostatni głośny romans – z dziennikarzem Karolem Małcużyńskim. Golde próbowała nakłonić kochanka do rozwodu. Bezskutecznie. Nie dość, że się nie rozwiódł, to po jakimś czasie wrócił do żony. Hanka usiłowała popełnić samobójstwo, jednak lekarzom udało się odratować zrozpaczoną Golde. Przez kilka miesięcy znajdowała się w stanie śpiączki, a gdy się wybudziła, nie była już tą samą kobietą. Wprawdzie lekarze uratowali jej życie, ale “Straciła jednak pamięć i do zdrowia już nigdy nie powróciła, a mąż opiekował się nią aż do śmierci…”[15].

JAROSŁAW HEBEL


PRZYPISY:

[1] Marek Hłasko, “Listy”, Agora S.A., Warszawa 2014, s. 407.
[2] Barbara Stanisławczyk, “Miłosne gry Marka Hłaski”, Prószyński i S-ka, Warszawa 1998, s. 25.
[3] Izabela Tomczyk, “Najpiękniejsza kobieta Warszawy”, w: “Sto metrów asfaltu. Warszawa Marka Hłaski” (praca zbiorowa), Lampa i Iskra Boża, Warszawa 2016, s. 142.
[4] Barbara Stanisławczyk, “Miłosne gry Marka Hłaski”, dz. cyt., s. 28.
[5] Andrzej Czyżewski, “Piękny dwudziestoletni”, Prószyński i S-ka, Warszawa 2012, s. 171.
[6] Andrzej Czyżewski, “Piękny dwudziestoletni”, Wydawnictwo Da Capo, Warszawa 2000, s. 117.
[7] Radosław Młynarczyk, “Hłasko. Proletariacki książę”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2020, s. 160.
[8] Tamże, s. 159.
[9] Tamże, s. 161.
[10] Marek Hłasko, “Piękni dwudziestoletni”, Agora S.A., Warszawa 2014, s. 112.
[11] Cyt. za: Barbara Stanisławczyk, “Miłosne gry Marka Hłaski”, dz. cyt., s. 30.
[12] Marek Hłasko, “Piękni dwudziestoletni”, dz. cyt., s. 112.
[13] Barbara Stanisławczyk, “Miłosne gry Marka Hłaski”, dz. cyt., s. 32.
[14] Tamże, s. 31.
[15] Sławomir Koper, “Skandaliści PRL”, Czerwone i Czarne, Warszawa 2014, s. 44.