HEBEL: Filozofia życia w “Meneliadzie”

Fot. Bartek Warzecha. Na zdjęciu Marian Opania w spektaklu “Meneliada” w warszawskim Teatrze Ateneum.

Do końca świata i o jeden dzień dłużej będę powtarzał, że Marian Opania to tej klasy mistrz sztuki aktorskiej, jakiego poza nim obecnie na teatralnej scenie nie dostrzegam. Miałem wielką przyjemność podziwiać wspaniałą grę Mariana Opani w monodramie “Meneliada” w warszawskim Teatrze Ateneum. W trakcie spektaklu ten wielki aktor dostarczył mi wielu wzruszeń, ale też rozbawił mnie i skłonił do refleksji natury egzystencjalnej. Wychodziłem więc z teatru i rozmyślałem o relacjach międzyludzkich, monopolu na szczęście – oraz o tym, co w życiu powinno być najważniejsze.

Opania pierwszorzędnie zagrał starszego człowieka, który faktycznie i metaforycznie został wyrzucony na śmietnik. Żyje więc pośród starych klamotów, które nikomu nie są potrzebne. Ma swoje zasady, a do najważniejszych z nich zalicza powiedzenie, że “Człowiek jest tyle wart, ile może stracić”. Ujmująco wygląda w szarej, workowanej bluzie z napisem “Gorszy sort”. Jego monologi błyszczą, podobają się publiczności, która podziwia wielkiego mistrza niczym zaczarowana. No bo przecież – nie boję się tego powiedzieć, że Opania w roli menela jest do bólu autentyczny. Gra człowieka biednego materialnie, ale… bogatego duchowo i intelektualnie. Wykreowany przez niego bohater z rozbrajającą szczerością mówi o sobie, że “Mój nędzny los daje mi luksus niezależnego myślenia”.

W tym spektaklu możemy podziwiać pełne spektrum aktorskich możliwości Mariana Opani, który znakomicie potrafi wykonywać niesamowite aktorskie wolty – zagrać w sposób przejmujący, żeby za chwilę rozbawić zanoszącą się od śmiechu publiczność. Tak więc nie powinno nikogo dziwić, że spektakl wielokrotnie był przez widzów przerywany brawami. Na końcu zaś Marian Opania od jednego ze swoich wielbicieli dostał ogromny bukiet róż, na który bez wątpienia w pełni zasłużył. W tym przedstawieniu widzimy również Opanię śpiewającego, który jako weteran piosenki aktorskiej potrafi zachwycić widzów swoim głosem.

Mówiąc na marginesie, na YouTube można znaleźć brawurowo wykonany przez Opanię np. utwór Władimira Wysockiego “Moskwa-Odessa”. W mojej głowie mam także piosenkę Jana Wołka w wykonaniu Mariana Opani “Pierdolnięci dekadenci”, w której śpiewa: “Kto argument ma kto rację/ To jedyne co was kręci/ Intelektu masturbacje/ Hajdegery i Jaspersy/ Już się uczcie staczać godnie/ Kto wymieni wam pampersy/ Na najkrótsze choćby spodnie”. Aktor ten cudownie wczuwa się w rosyjski klimat, o czym  świadczy fakt, że jeszcze przed pandemią rewelacyjnie grał w monodramie zrealizowanym na podstawie dzieła antysystemowego Wieniedikta Jerofiejewa “Moskwa-Pietuszki”. Szkoda, że tego spektaklu już nie można oglądać w Teatrze Ateneum.

Jak zwracają uwagę niektórzy z recenzentów, tekst “Meneliady” Jerzego Niemczuka w warstwie literackiej pozostawia wiele do życzenia. Jednak tak wybitny aktor jak Marian Opania, mimo wszystko potrafi publiczność zachwycić i trzymać w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty spektaklu. Mnie najbardziej ujął fragment, w którym grany przez niego bohater mówi: “Wypadłem z tramwaju w drodze do kapitalizmu…”. Żyje on na śmietniku, a w małym paluszku ma dzieła najwybitniejszych klasyków. Nasuwa mi się więc skojarzenie z niebywale oczytanym kloszardem Remkiem, którego zagrał Zdzisław Wardejn w “Komedii małżeńskiej” (1993).

Można by powiedzieć, że skromna i wymowna scenografia od samego początku przenosi widza w świat, w którym z pewnością nie chciałby się znaleźć. Bohater tego spektaklu jest bowiem zastraszony i rozgoryczony, co odbija się w jego tragicznym losie kloszarda. Można by nawet zaryzykować twierdzenie, że w jakiejś mierze jest on odczłowieczony i porzucony, a sposobu na przetrwanie szuka w tworzonej przez siebie iluzji zdrowego rozsądku. Myślę, że większość chciałaby w nim widzieć właśnie kloszarda, śmiecia, błazna, żebraka i pijaka. On jednak swoją żebraczą misję porównuje do wzniosłej filozofii życia i pragnie być lepszym od innych. Można by więc pytać, nie dokonując wartościowania na poziomie aksjologicznym, czy człowiek żyjący inaczej niż reszta społeczeństwa nie ma prawa do godności? Trudno jest nie zauważyć, że głównym przesłaniem tego spektaklu jest krzyk o tolerancję w zakresie dokonywanych wyborów czy prowadzonego stylu życia i potrzeba akceptacji każdego człowieka.

Marian Opania nie byłby sobą, gdyby po spektaklu nie wyszedł do publiczności i sobie z nią nie pogadał. Jest to aktor, który nie ukrywa swoich sympatii politycznych. Jest szczery w tym, co mówi i co skłania do myślenia. Potrafi rozbawić aż do łez, np. cytatem z Kaliny Jędrusik: “Tańczę, śpiewam, recytuję, daję dupy, nic nie czuję”. Ale też umie dogłębnie poruszyć choćby wyznaniem, że już nie przeżyje śmierci kolejnego psa. To mój ukochany aktor starszego pokolenia, bez którego chociażby teatr nie będzie już taki sam. Warto oglądać Mariana Opanię na teatralnej scenie i uważnie wsłuchiwać się w to, co ma nam ważnego do przekazania.

JAROSŁAW HEBEL


Teatr Ateneum w Warszawie (Scena 61) – Jerzy Niemczuk, “Meneliada”. Reżyseria, scenografia i kostiumy – Marian Opania. Występuje – Marian Opania.
Spektakl trwa: 105 min. (w tym jedna przerwa).